Dodatkowo jednemu z oskarżonych prokuratura zarzuciła też znieważanie prezesa. Grozi im za to kara do 3 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił dzisiaj do Sądu Rejonowego w Szczecinie. Wszyscy oskarżeni to pracownicy upadłej Stoczni Szczecińskiej. Decyzją sądu przebywają na wolności, mimo że prokurator wnioskował o zastosowanie wobec nich aresztu. Zdaniem prokuratury, stoczniowcy "w celu zmuszenia Henryka Walusia (prezesa zakładu odzieżowego "Odra"- red.) do wyjścia z budynku 'Odry' stosowali przemoc wobec prezesa", czym narazili go na bezpośrednie niebezpieczeństwo uszkodzenia ciała. Po zajściach pod zakładem Waluś trafił do szpitala na oddział chirurgii z obrażeniami głowy, klatki piersiowej i brzucha. Potem z funkcji prezesa odwołała go rada nadzorcza firmy. W akcie oskarżenia czytamy, że stoczniowcy owego feralnego dnia szarpali prezesa za odzież (krawat, koszulę i marynarkę), za barki, przytrzymywali go też za kark; jeden z nich uderzał rękoma po całym ciele Walusia, a inny uderzył go w twarz i kilkakrotnie kopnął. Jeden z oskarżonych ma dodatkowy zarzut publicznego znieważania prezesa słowami: "Ty złodzieju, tchórzu, kłamco". Jako materiał dowodowy w tej sprawie posłużyły prokuraturze m.in. zeznania dziennikarzy, którzy relacjonowali przebieg wydarzeń w "Odrze", oraz materiały zarejestrowane przez fotoreporterów i stacje telewizyjne. "Przebieg wydarzeń w budynku, jak i przed nim, mimo swojej dynamiki, zostały zarejestrowane przez ekipy dziennikarzy stacji telewizji TVP i TVN24" - napisano w uzasadnieniu aktu oskarżenia. Stoczniowcy nie przyznają się do pobicia byłego prezesa. Jeden z nich twierdzi, że "chciał tylko, aby prezes wyszedł do ludzi i powiedział im, dlaczego nie ma pieniędzy". Drugi wyjawił, że "zrobił to (tj. uczestniczył w zajściu - red.), bo udzieliła mu się atmosfera tłumu". Stoczniowcy, decyzją sądu, mają dwa razy w tygodniu meldować się w komendzie policji właściwej dla ich miejsca zamieszkania. Nie mogą też uczestniczyć w wiecach i demonstracjach. Na początku sierpnia szczecińscy stoczniowcy, chcąc wesprzeć szwaczki z "Odry", które od pół roku nie dostawały pensji, przyszli po porannym wiecu w stoczni przed budynek spółki. Wdarli się do gabinetu prezesa firmy i siłą wyciągnęli go z gmachu, usiłując wsadzić na taczkę. Zdarli z niego marynarkę i koszulę, a następnie pobili. Na końcu obrzucili mężczyznę jajkami. Policja nie interweniowała. Prezes z obrażeniami głowy, klatki piersiowej i śledziony trafił do szpitala. Posłuchaj relacji szczecińskiego reportera RMF Piotra Lichoty: