- Nie ma podstawowych rzeczy ochrony osobistej. Filtry, tłumiki hałasu. Mistrzostwie wydzielają nawet rękawice - powiedział jeden ze stoczniowców. Jak zaznaczył, gdyby nie zapasy zgromadzone przez pracowników, już dawno nie mieliby oni ani kombinezonów ani kasków: - Na nas mówili magazynujemy, ale bez tego, to już byśmy chyba nie pracowali, gdybyśmy nie mieli zachomikowane. Atmosfera w stoczni jest fatalna. Ale jeszcze gorsza jest w spółkach współpracujących z zakładem. Wiele firm w regionie funkcjonowało bowiem tylko dlatego, że kooperowało ze stocznią. Warto przypomnieć, że pod koniec stycznia przedsiębiorstwo zostało pozbawione ogrzewania, gdyż od listopada nie płaciło za dostarczane ciepło. Dług wynosi ponad milion złotych. Ponadto pod koniec ubiegłego miesiąca większość pracowników stoczni złożyła wypowiedzenia.