Cała sprawa zaczęła się kilka lat temu, gdy - jak mówił sędzia Ławrynowicz - ważyło się, czy to on, czy inny sędzia Sądu Rejonowego w Szczecinie uzyska okresową delegację do orzekania w sądzie okręgowym, co jest formą nobilitacji i często zapowiedzią nominacji do sądu wyższego rzędu. - Konkurentką była wtedy inna sędzia z mojego wydziału. Pewnego dnia zwróciłem jej uwagę, żeby nie paliła w moim pokoju pracy. Zrobiła się z tego sprawa dyscyplinarna - mówił sędzia Ławrynowicz, któremu sąd dyscyplinarny wymierzył za to karę nagany. Został on też przeniesiony z sądu pracy, w którym orzekał, do sekcji wykonywania orzeczeń sądowych, co - jak twierdzi - odbyło się bez jego zgody. Wówczas - jak wynika z akt sprawy - obwiniony sędzia począł pisać w swojej sprawie pisma: do szefa swego wydziału, do prezesa Sądu Rejonowego w Szczecinie i prezesów sądów okręgowego oraz apelacyjnego, a także do I Prezesa Sądu Najwyższego. Krytykował postępowanie tych osób, a krytyka ta przybrała formę, którą rzecznik dyscyplinarny - wszczynając nowe postępowanie - uznał za niedopuszczalną, jako znieważającą i zniesławiającą adresatów pism. Według sędziego, od 2007 r. nie dostał urlopu, doświadczał też innych szykan. W związku z tym, że sędzia Ławrynowicz był już karany dyscyplinarnie za podobne uchybienie godności sędziego, tym razem Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, przed którym toczyła się "dyscyplinarka" w listopadzie zeszłego roku zdecydował "złożyć sędziego z urzędu", czyli usunąć go z zawodu. SA uznał, że czyny obwinionego sędziego miały taki ciężar gatunkowy, on sam nie wyraził za nie żadnej skruchy, a obraźliwe pisma widzieli nie tylko ich adresaci, ale również osoby postronne - bo włączono je do akt spraw sądowych. Obwiniony sędzia odwołał się do SN, który rozpatrzył jego sprawę w środę. Rzeczniczka dyscyplinarna sądu w Szczecinie Dorota Mazurek była za utrzymaniem w mocy wyroku usuwającego sędziego z zawodu. Przekonywała, że - mimo braku zastrzeżeń do merytorycznej pracy sędziego Ławrynowicza - fakt, iż znieważa on innych sędziów powoduje, że brak mu przymiotu nieskazitelnego charakteru - dlatego nie powinien już wracać do zawodu. Obrońca, mec. Robert Ofiara, wniósł o zmianę wyroku I instancji i złagodzenie kary. "Złożenie z urzędu należy uznać za rażąco niewspółmierne" - mówił, powołując się na opinię psychologiczną o sędzi Ławrynowiczu. Wynika z niej, że jest on osobą skrupulatną, wytrwałą, perfekcyjną i cechuje go poszanowanie dla prawa. - Bardzo emocjonalnie reaguje na naruszanie przepisów - dodał adwokat. Dodał, że już po wyroku I instancji jego klient zmienił stanowisko i przeprosił za formę swych wypowiedzi, którą już obecnie uważa za niewłaściwą. Sąd Najwyższy uchylił wyrok usuwający sędziego Lawrynowicza z zawodu i zmienił go na łagodniejszy - przeniesienie na inne stanowisko służbowe. Zgodnie z przepisami, nowe miejsce pracy sędziemu wyznaczy Minister Sprawiedliwości, który ma prawo przenieść go do dowolnego sądu rejonowego w całym kraju. Dodatkowo przez 5 lat sędzia Ławrynowicz nie będzie mógł awansować na wyższy szczebel. - Bez wątpienia sędzia dopuścił się uchybienia godności urzędu, za co był wcześniej karany - mówiła w ustnym uzasadnieniu środowego wyroku SN sędzia Jolanta Strusińska-Żukowska. Zarazem dodała, że kara "złożenia z urzędu" byłaby niewspółmierna, bo do samej pracy zawodowej sędziego nie zgłaszano obiekcji. - Obwiniony już wcześniej sam wnosił o przeniesienie go gdzie indziej, czując dyskomfort w związku z konfliktem, z jakim pozostawał wobec większości innych sędziów. Sędzia jest młodym człowiekiem. Należy dać mu szansę potwierdzenia, że zmienił swoją postawę, szansę zweryfikowania zawodowej przydatności w nowym środowisku - uzasadnił sąd.