Sąd nie przychylił się do argumentacji kobiety, która wskazywała w apelacji na błędne ustalenia sądu niższej instancji. Jej zdaniem, brał on pod uwagę zeznania świadków, którzy byli związani relacjami osobistymi z powodem. Jednak jak zaznaczył sąd, ustalenia opierały się nie tylko na zeznaniach takich świadków, ale również tych, którzy pozostawali w stosunku obojętnym do obu stron. Anna S. wnioskowała także o powołanie biegłego językoznawcy, który miałby się ustosunkować do charakteru słowa "pedał". Sąd uznał, że nie ma potrzeby zasięgania opinii w tej materii. Powołał się na badania CBOS sprzed kilku lat, w których większość respondentów wśród obelżywych słów na pierwszym miejscu stawiało właśnie słowo "pedał". Zdaniem sądu, w przypadku używania słów wulgarnych czy obraźliwych istotny jest kontekst, w jakim są one wypowiadane i odbiór w środowisku. Nie ulega wątpliwości, że pozwana używała tego słowa, by naruszyć dobra powoda - podkreślił. Sąd zaakcentował także, że sfera ludzkiej cielesności należy do najbardziej prywatnej i intymnej. Zdaniem sądu, brak jest jednak jednoznacznych ustaleń, że Anna S. używała słów obraźliwych z przyczyn homofobicznych. Powodem był raczej wcześniejszy zatarg pomiędzy rodzinami powoda i pozwanej. Obniżając wysokość zadośćuczynienia, sąd wziął pod uwagę stopień "ujemnych przeżyć" powoda i czas ich trwania, oraz że obie strony nie są zatrudnione, więc nie mają dochodów. Kara nie powinna być symboliczna, ale też nie powinna być zbyt dotkliwa - podkreślił. Według sądu, sprawa przyczyniła się do pozytywnych zmian w życiu mężczyzny, który spotkał się w toku jej trwania z objawami sympatii i wsparcia. Anna S. nie komentowała wyroku. Natomiast Ryszard G. wyraził zadowolenie z orzeczenia sądu. Przypomniał, że w całej sprawie nie chodziło mu o pieniądze, ale o zasady. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Szczecinie orzekł, że mieszkanka Wolina (woj. zachodniopomorskie) Anna S., musi zapłacić 15 tys. zł zadośćuczynienia swojemu sąsiadowi za to, że nazwała go "pedałem". Kobieta odwołała się od wyroku do wyższej instancji. Sąd zakazał wówczas także kobiecie naruszania dóbr osobistych powoda, w szczególności używania słowa "pedał" lub podobnych określeń oraz publicznego komentowania życia intymnego oraz orientacji seksualnej mężczyzny. Sprawę do sądu skierował 25-letni homoseksualista z Wolina. Trafiła ona na wokandę w lutym 2009 r. Jak twierdził Ryszard G., jego sąsiadka publicznie w sklepie oraz na klatce schodowej nazywała go "pedałem" i mówiła m.in. o nim i jego partnerze "pedał sprowadził sobie pedała". Mężczyzna oskarżył Annę S. o naruszenie dóbr osobistych. Kobieta zaprzeczała przed sądem, by używała obraźliwych dla sąsiada słów. Sąd uznał jednak, że są dowody, potwierdzające naruszenie dóbr osobistych powoda. Według sądu uporczywe używanie słów "pedał" miało na celu upokorzenie i zdeprecjonowanie powoda, co oznaczało jednocześnie naruszenie jego godności jako osoby. Sąd zaakcentował także, że orientacja seksualna jest elementem życia prywatnego i jako taka zasługuje na ochronę.