O niedopełnienie obowiązków oskarżył prokurator okręgowy w Szczecinie dwoje urzędników z Kamienia Pomorskiego w związku z pożarem, do którego doszło w tamtejszym budynku socjalnym - poinformowała w czwartek prok. Jolanta Śliwińska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. W poniedziałek wielkanocny 2009 r. w pożarze w Kamieniu Pomorskim zginęły 23 osoby, w tym 13 dzieci. Był to jeden z najtragiczniejszych pożarów w powojennej historii Polski. Akt oskarżenia przeciwko dyrektorowi Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim Krzysztofowi G. oraz zatrudnionej na stanowisku starszego inspektora do spraw administracyjno-budowlanych Barbarze K. trafił do Sądu Okręgowego w Szczecinie. Zarzuty niedopełnienia szeregu obowiązków Prokurator zarzucił obojgu niedopełnienie szeregu obowiązków ciążących na nich w związku ze sprawowaniem w imieniu gminy Kamień Pomorski zarządu nad budynkiem socjalnym - dodała Śliwińska. Krzysztofowi G. jako funkcjonariuszowi publicznemu zarzucono ponadto niedopełnienie obowiązków służbowych i działanie na szkodę interesu publicznego i prywatnego. - W budynku wbrew obowiązującym przepisom nie było okresowych przeglądów i kontroli jego stanu technicznego, konstrukcji oraz znajdujących się wewnątrz instalacji. Nie było też dróg ewakuacyjnych. Te zaniedbania plus zły stan techniczny sprawiły, że pożar rozprzestrzenił się w bardzo szybkim tempie - wyjaśniła prokurator. Krzysztof G. i Barbara K. nie przyznali się do winy. G. złożył wyjaśnienia, natomiast K. odmówiła ich składania. Oskarżeni będą odpowiadać z wolnej stopy. Grozi im do 10 lat więzienia. Oboje po postawieniu im zarzutów nie stracili stanowisk. Rzecznik urzędu miasta i gminy w Kamieniu Pomorskim Jan Kurowski powiedział w czwartek, że do urzędu nie dotarła oficjalna informacja o akcie oskarżenia, więc nie ma decyzji w sprawie urzędników. To był jeden z najtragiczniejszych pożarów 13 kwietnia 2009 r. w pożarze budynku socjalnego w Kamieniu Pomorskim zginęło 23 mieszkańców. Pożar wybuchł tuż po północy w poniedziałek wielkanocny. Ogień w szybkim tempie strawił cały budynek, w którym mieszkało blisko 80 osób. Wiadomo, że pożar wywołało zwarcie w instalacji elektrycznej, ale co było jego bezpośrednią przyczyną, biegli z zakresu pożarnictwa nie ustalili. Według ich ekspertyzy zwarcie mogło być skutkiem różnych czynników, ale zebrany w sprawie materiał dowodowy nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, który z nich był jego bezpośrednią przyczyną, szczególnie że w budynku w wielu miejscach były przeprowadzane samodzielne przeróbki instalacji elektrycznej. Po tragedii wszczęto śledztwo Już kilka minut po zauważeniu ognia przez mieszkańców budynku stężenie dwutlenku węgla osiągnęło wartość zagrażającą życiu. Według biegłych na szybkość rozprzestrzeniania się ognia i skalę pożaru wpływ miało zastosowanie w konstrukcji budynku łatwopalnych materiałów. Po pożarze wszczęto śledztwo z artykułu Kodeksu karnego, mówiącego o spowodowaniu pożaru zagrażającego życiu, zdrowiu lub mieniu w wielkich rozmiarach. Poszkodowani w pożarze starają się o odszkodowania - zarówno od gminy, jak i ubezpieczyciela. Według reprezentującego pogorzelców Centrum Dochodzenia Odszkodowań Marshall są to kwoty od 20 tys. zł do kilkuset tysięcy. Poszkodowani liczą na odszkodowania m.in. za odniesione obrażenia i utratę osób bliskich. Łączna kwota, której mogą się domagać, to ok. 4 mln zł. Niewykluczone, że sprawy trafią do sądu. Pogorzelcy otrzymali już pewne kwoty, zarówno od ubezpieczyciela, jak i gminy - po 2-3 tys. zł.