Janusz K. odpowiada za pięć czynów: dokonanie rozboju, usiłowanie zabójstwa dwóch policjantów, nielegalne posiadanie broni, zniszczenie mienia i grożenie pozbawieniem życia jednemu ze świadków napadu. Mężczyźnie grozi nawet dożywocie. Oskarżony przyznał się w śledztwie do trzech czynów: rozboju, posiadania broni i zniszczenia mienia. Zaprzeczył natomiast, by chciał zabić ścigających go funkcjonariuszy i groził goniącemu go świadkowi. To samo powtórzył w poniedziałek przed sądem. Do napadu doszło 2 września 2011 r.. Janusz W. ubrany w garnitur, z założoną na twarz maską staruszka i w turystycznym kapeluszu wszedł do placówki poczty. Następnie wyciągnął broń - przerobiony na ostrą amunicję sportowy rewolwer oraz gazowy rewolwer załadowany hukowymi nabojami - i oddał jeden strzał w powietrze z gazowej broni; oznajmił, że jest to napad i kazał się wszystkim położyć na ziemi. Potem kopnięciem rozbił roletę przy stanowisku kasjerki i - jak zeznał przed sądem - poprosił ją o wydanie pieniędzy. Kobieta do reklamówki włożyła w sumie 4˙417 zł i 75 gr, z czego 59 zł i 79 gr były to jej prywatne pieniądze. W trakcie napadu jeden z obecnych na poczcie mężczyzn zdołał uciec. Kasjerka uruchomiła alarm, co postawiło na nogi darłowską policję. Janusz W., uciekając, wystrzelał cały, mieszczący sześć pocisków, bębenek ostrej amunicji rewolweru Keseru. Najpierw oddał strzał w powietrze, żeby odgonić gapiów. Potem strzelił do radiowozu. Kolejne cztery pociski posłał w kierunku goniących go policjantów. W poniedziałek przed sądem podkreślał kilka razy, że robił to tak, by nie trafić funkcjonariuszy. W. poddał się po kilkunastu minutach ucieczki, gdy skończyły mu się naboje w pierwszym z trzech posiadanych magazynków do Keseru. Poza tym broń z dłoni wytrącił mu przypadkowy przechodzień. Zrabowane pieniądze odzyskano w całości. W śledztwie Janusz W. wyjaśniał, że choć napad planował kilka dni, to jego głównym celem nie była kradzież pieniędzy, tylko sprawdzenie się w walce ulicznej z uzbrojonymi policjantami. Przed sądem odwołał jednak te wyjaśnienia. Jak powiedział, po roku spędzonym w areszcie śledczym przemyślał sprawę i uznał, że tamtym tłumaczeniem chciał znaleźć lepsze usprawiedliwienie i "większy sens" dla zwykłego napadu rabunkowego. Z zebranego w śledztwie materiału i złożonych w poniedziałek wyjaśnień oskarżonego wynika, że jest on miłośnikiem broni palnej i uważa się za dobrego strzelca. Chciał być żołnierzem, jak jego ojciec i dziadek, jednak służba w wojsku go rozczarowała, gdyż zamiast do piechoty trafił do jednostki lotniczej, gdzie wykonywał mało interesujące zajęcia. Oskarżony podczas śledztwa był poddany obserwacji psychiatrycznej. W jej toku nie stwierdzono, by w momencie napadu był niepoczytalny.