Na nogi postawiono wszystkie służby, bo znalezisko może być bardzo toksyczne. Policję na miejsce zdarzenia wezwał właściciel hali produkcyjnej. Zauważył, że osoba, która wynajmowała od niego obiekt, składowała tam coś podejrzanego. Ponieważ nie wiadomo, co jest w beczkach, hali od wczoraj pilnują policjanci. Dziś oględzin dokonać mają m.in. prokurator, inspektorzy sanepidu i wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska. Jak dowiedziała się nieoficjalnie reporterka RMF FM, chemikalia mogą pochodzić z Niemiec. Beczki mają bowiem oznaczenia w języku niemieckim. Aneta Łuczkowska