Widzieli to urzędnicy z magistratu, którzy przez okna mogą dokładnie obserwować plac, na którym stoi mammobus. Zamiany nie sposób było nie zauważyć - towarzyszyło jej zamieszanie, a start badań opóźnił się o prawie pół godziny. Przed mammobusem w Świnoujściu od razu ustawiła się dwunastoosobowa kolejka. Okazało się, że panie interesują się stanem urządzeń diagnostycznych. - My tutaj jesteśmy już po raz drugi, z tej samej firmy, nic się nie wydarzyło w ciągu ostatnich lat, więc widocznie wynik był prawidłowy - twierdzi jedna z kobiet stojących w kolejce. Kiedy ostatnio reporter RMF FM Grzegorz Hatylak zapytał obsługę mammobusa o certyfikaty usłyszał, że owszem są, ale został grzecznie, acz stanowczo wyproszony. - Ja nie jestem upoważniona do udzielania informacji, proszę stąd wyjść - powiedziała reporterowi RMF FM pani z obsługi. Pytanie więc brzmi: skoro wszystko jest w porządku, to skąd taka tajemnica? W firmie FADO nie udzielono reporterowi RMF FM informacji, czy i dlaczego mammobus zamieniono na inny i co było nie tak z tym pierwszym, który przyjechał do Świnoujścia. Zarząd firmy obiecał, że ustosunkuje się do pytań w poniedziałek. Przypomnijmy: aż 146 kobiet z Dolnego Śląska dostało wyniki, na podstawie których nie da się postawić diagnozy. Będą one musiały powtórzyć badanie. Grzegorz Hatylak