Filipińczyk trafił do szpitala w krytycznym stanie w niedzielę wieczorem. Był dwukrotnie reanimowany. Niestety, nie udało się go uratować. Przyczynę zgonu ma wyjaśnić sekcja zwłok. Wstępna diagnoza mówi, że zabiły go powikłania malarii. Drugi z marynarzy, który trafił do szpitala, choruje właśnie na tę chorobę. Jak informuje Małgorzata Kapłan z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie, badania potwierdziły malarię. Stan pacjenta jest dobry. W Świnoujściu zebrał się dziś sztab kryzysowy. Władze miasta wspólnie z Graniczną Stacją Sanepidu zdecydują o tym, czy statek Ilektra, który przypłynął do Polski z Liberii, trzeba objąć kwarantanną. Profilaktyka antymalaryczna czeka pracowników świnoujskiego szpitala, którzy zetknęli się z ratowanym Filipińczykiem. Malarię wywołują jednokomórkowe pierwotniaki, których nosicielami są występujące w tropikalnych rejonach komary. Do zakażenia wystarczy jedno ukąszenie owada. Co roku na malarię zapada ponad 200 milionów osób. Choroba jest śmiertelna głównie dla dzieci i osób z osłabioną odpornością. Głównym objawem jest bardzo wysoka gorączka. Temperatura ciała wzrasta powyżej 40 stopni Celsjusza co 24-72 godziny. Towarzyszy jej ból głowy, nudności, wymioty, pacjent obficie się poci. Przenoszone przez komary pierwotniaki uszkadzają czerwone krwinki. Powikłaniem malarii może być ciężka niedokrwistość, skaza krwotoczna, czy pęknięcie śledziony. Aneta Łuczkowska