Czworo spadochroniarzy skakało z pokładu samolotu Cessna, który w poniedziałek o godz. 19.30 wystartował z lotniska aeroklubu w Bagiczu - poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. "Wszystkie osoby były doświadczonymi skoczkami; oddali ponad sto skoków, posiadali certyfikaty i świadectwa Urzędu Lotnictwa Cywilnego" - wskazał rzecznik. Dodał, że założeniem skoku było wykonanie figury akrobatycznej - skoczkowie mieli w powietrzu złapać się za ręce, a następnie wylądować na plaży. Wszyscy czworo wpadli jednak do morza. Jak podał prok. Gąsiorowski, dwaj mężczyźni, którzy wylądowali najbliżej plaży, zrzucili ekwipunek i próbowali pomóc koleżankom. Sekcja zwłok wyjaśni przyczyny śmierci Kobiety - 29-letnią mieszkankę Złotowa i 33-latkę z Wyrzyska - na brzeg wyciągnęli ratownicy WOPR i Brzegowa Służba Ratownictwa. Spadochroniarki były bez funkcji życiowych, ratownicy przystąpili do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, nie udało się ich jednak uratować. Ciała kobiet zostały zabezpieczone, a sekcja zwłok ma wyjaśnić bezpośrednią przyczynę śmierci. Zabezpieczony został dziennik pokładowy pilota, a także - jak podał prok. Gąsiorowski - dwie mikrokamery, wbudowane w kaski. Jeśli zarejestrowały lot, trafią w ręce biegłych, którzy będą mogli odtworzyć przebieg zdarzeń. "Zarówno pilot, jak i skoczkowie byli trzeźwi" - powiedział rzecznik prokuratury. Dodał, że we wtorek będą przesłuchiwani w charakterze świadków. Postępowanie w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kołobrzegu. Śledztwo prowadzone jest z art. 155 kk (nieumyślne spowodowanie śmierci). "Dotychczasowe ustalenia wskazują na wypadek przy uprawianiu sportu" - podkreślił prok. Gąsiorowski.