Sędzia Anna Walenciak postanowiła, że proces - z uwagi na dobro pokrzywdzonych nieletnich - toczy się z wyłączoną jawnością. Dziennikarze mogli jedynie wysłuchać aktu oskarżenia. Prokurator ze Sławna Piotr Nierebiński, który prowadził śledztwo w tej sprawie, zarzucił funkcjonariuszowi z Koszalina Mirosławowi C. przekroczenie uprawnień i bezprawne pozbawienie wolności chłopców w wieku 14 i 15 lat. Funkcjonariuszowi zarzuca się, że założył zatrzymanym chłopcom kajdanki, przewiózł ich nieoznakowanym samochodem na komendę policji, nie sporządził dokumentacji z przesłuchania oraz nie powiadomił opiekunów chłopców o ich zatrzymaniu. Kodeks karny przewiduje za to do 5 lat pozbawienia wolności. Oskarżony policjant - jak informowała wcześniej sławieńska prokuratura - nie przyznał się w śledztwie do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. We wtorek w sądzie funkcjonariusz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Powodem zatrzymania nastolatków miało być rzekome rzucanie przez nich śnieżkami w okno mieszkania policjanta. Chłopcom jednak nie udowodniono tego czynu. 30 maja 2011 r. wydział rodzinny i nieletnich Sądu Rejonowego w Koszalinie umorzył wniesioną przez policję przeciwko nim sprawę o zakłócenie porządku publicznego, uznając, że nie popełnili oni zarzucanego im wykroczenia. Sprawa trafiła do prokuratury po skardze na funkcjonariusza, jaką do komendanta miejskiego policji skierowały matki zatrzymanych nastolatków. W procesie kobiety są oskarżycielkami posiłkowymi. Wobec Mirosława C. oraz innego policjanta, który pomagał w przewożeniu zatrzymanych chłopców do komendy, wszczęto również postępowanie dyscyplinarne. Obu funkcjonariuszom wymierzono kary. Policjant pomagający w transporcie został pozbawiony nagrody rocznej. Wobec Mirosława C. wydano ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby na zajmowanym stanowisku. Funkcjonariusz najpierw odwołał się do komendanta wojewódzkiego policji, następnie, wobec utrzymania kary w mocy wniósł na nią skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. Policjant został przeniesiony na inne stanowisko służbowe. Obecnie jest na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Funkcjonariuszowi, który pomagał w przewożeniu nastolatków do komendy, prokuratura nie przedstawiła żadnych zarzutów, uznając, że jego zachowanie nie wyczerpało znamion przekroczenia uprawnień.