Kasia, bo tak miał na imię jeleń, trafiła do ośrodka, gdy miała kilka miesięcy. Jej matkę zabili kłusownicy, więc młode trzeba było na początku karmić butelką. Jeleń tak bardzo się oswoił, że nie było szans, by wrócił na wolność. Kasia stała się za to ulubienicą wszystkich. Była ciekawska, a za człowiekiem chodziła jak pies. Ta ufność ją zgubiła. W nocy z soboty na niedzielę ktoś wdarł się na teren ośrodka. Otworzył wybieg saren i jeleni i wyprowadził stamtąd Kasię. Założył jej na szyję pętlę ze sznura i powiesił na gałęzi drzewa. Opiekunowie zwierząt są załamani. Liczą na to, że na policję zgłosi się ktoś, kto zna zabójcę Kasi. Nikt z najbliższych sąsiadów niczego nie słyszał. To zresztą nie pierwszy przypadek, gdy zwierzętom ośrodka przez czyjąś głupotę dzieje się krzywda. Kilka miesięcy temu do zwierząt na wybiegu ktoś strzelał z wiatrówki. Wtedy sprawcy nie udało się wykryć.