Roztrzęsiony mężczyzna zgłosił się do oficera dyżurnego gryfickiej policji około północy wraz z mamą i szwagrem. Przyznał, że jadąc krajową trójką potrącił rowerzystę. Dodał, że we wstecznym lusterku widział jeszcze, jak inny samochód jadący za nim, przejechał po rannym człowieku i pojechał dalej. Mężczyzna był trzeźwy. Zabezpieczono uszkodzony samochód. Na miejsce wypadku wysłano ekipę dochodzeniowo-śledczą. Ofiary nie znaleziono. Przeszukiwano szpitale i przychodnie. Policyjny pies nie podjął tropu. Następnego dnia, półtora kilometra dalej, odnaleziono odłamki reflektora pojazdu a na poboczu nieżywą sarnę. Robert M. oświadczył, że podczas podróży był zmęczony. Było ciemno i sądził, że to rowerzysta. Słuchaj Faktów RMF.FM