- Była sobota, na szczęście żona z najmłodszym dzieckiem poszła na spacer, a dwójka pozostałych siedziała w domu. Jak przyjechałem, zobaczyłem na podwórku żubra - relacjonuje pan Adam, który jako sołtys Tuczna już wcześniej zgłaszał, że wielki żubr niebezpieczne blisko zbliża się do domów. W sobotę też wezwał policję. Funkcjonariusze przyjechali z pracownikiem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, który miał żubra wypłoszyć do lasu. Wyglądało to inaczej, bo to żubr ganiał po podwórku tego człowieka. - Dopiero potem wybiegł z podwórza, po pasach przekroczył drogę i uciekł do lasu - dodaje pan Adam. Żubr już wcześniej dawał się we znaki rolnikom, niszczył uprawy, rozkopywał kopce składowanych na polu warzyw, tratował ogrodzenia, niszczył drzewa owocowe. Płot nie był w stanie go zatrzymać, pomagał tylko elektryczny pastuch. W końcu zapadła decyzja: Pyra ma zostać złapany i przewieziony pod Poznań. Czeka tam na niego wybieg w Stowarzyszeniu Benek. Gotowa jest już nawet specjalna klatka, w którą żubr zostanie schwytany. Wciąż brakuje jednak pozwoleń, a te potrzebne są aż cztery. Po jednym na schwytanie i przetrzymywanie chronionego zwierzęcia na terenie dwóch województw: zachodniopomorskiego i wielkopolskiego. Wnioski dopiero się rodzą. Według zapewnień, mają być gotowe i zatwierdzone do końca tygodnia. Wtedy ma też odbyć się operacja złapania Pyry. Do tego czasu Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska radzi mieszkańcom Tuczna... dzwonić po straż gminną. - I co zrobi nasz strażnik? Pracuje do 15. Jak on sobie poradzi z żubrem? Będziemy siedzieć w domu i nie będziemy wypuszczać dzieci - dodaje pan Adam. (mn) Aneta Łuczkowska Zdjęcia żubra z Tuczna TUTAJ.