Jesienią ubiegłego roku RMF i "Rzeczpospolita" opisały, jak państwo Kopciowie kupili dwupoziomowy lokal o powierzchni 280 m2 w centrum miasta. Wraz z nim złożyli wniosek o udzielenie kredytu, w którym skłamali, że lokal, który kupują jest mieszkaniem. W rzeczywistości lokal miał funkcję przemysłową, zgodnie z ówczesnym planem zagospodarowania przestrzennego. A potem wykorzystali ulgę remontową. Po informacjach RMF sprawą zajął się Urząd Skarbowy w Stargardzie, uznając, że złamano prawo. Prokuratura postawiła jednak zarzuty tylko małżonce, bo poseł tylko podpisywał dokumenty kredytowe, a całą transakcją zajmowała jego żona. Co więcej, prokuratura szykuje się już do kolejnej decyzji - umorzenia sprawy. Jej zdaniem nieruchomość nie jest lokalem użytkowym, ale mieszkaniem, dlatego małżonkowie mogli zaciągnąć kredyt i skorzystać z ulgi. Prokuratura obejrzała lokal i stwierdziła, że jest to mieszkanie. A stwierdziła to m.in. na podstawie przedmiotów, które tam znalazła, np. sztućców. Zdaniem prokuratury ich obecność sugeruje, że budynek jest mieszkaniem. Problem w tym, że z ówczesnego planu zagospodarowania przestrzennego wynika, że mieszkania tam być nie mogło.