Kobiety mają bolesne rany i bąble o średnicy 6 centymetrów. Przebywają w szpitalu - wciąż na silnych środkach przeciwbólowych. Do obu poparzeń doszło na dyżurze tej samej pielęgniarki. Kobieta włączyła lampy i wyszła. Dyrekcja szpitala sprawdza dlaczego lampy nie wyłączyły się automatycznie i w jakim stopniu zawiniła pielęgniarka: Wyniki pracy komisji będą prawdopodobnie znane pod koniec tego tygodnia- powiedział zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa, prof. Florian Czerwiński. Urządzenie, którym kobiety zostały poparzone, przypomina solarium i służy do leczenia schorzeń dermatologicznych, m.in. łuszczycy. Jedna z pacjentek doznała poparzenia drugiego stopnia, obejmującego 70 proc. powierzchni ciała i przebywa na oddziale oparzeń szpitala w Gryficach. Druga miała niewielkie oparzenia i hospitalizowano ją na oddziale dermatologii szpitala klinicznego. Według prof. Czerwińskiego już we wtorek powinna być wypisana do domu. Pytany, czy do wypadku doszło z powodu wadliwego sprzętu, czy też winę ponosi personel medyczny, Czerwiński powiedział, że nie jest w stanie przed zakończeniem prac komisji udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ale podejrzewa, że wina może być podzielona. Prawdopodobnie w części zawiniła maszyna, która ostatnio była naprawiana- możliwe, że nie zadziałał wyłącznik. Częściowo też zawiniła pielęgniarka, która powinna być obecna podczas zabiegu i kontrolować czas przebywania pacjentek pod lampą, a nie uczyniła tego. Pielęgniarka została odsunięta od pracy na oddziale- powiedział Czerwiński. Przyznał, że szpital liczy się z tym, że obie kobiety mogą zażądać odszkodowania. Placówka jest ubezpieczona i w przypadku ewentualnych roszczeń będzie starać się zawrzeć z nimi ugodę. Cztery lata temu podczas radioterapii poparzeniu uległo pięć pacjentek Białostockiego Ośrodka Onkologicznego. Uszkodzone, jak się później okazało, urządzenie podało dawkę promieniowania wielokrotnie wyższą od zalecanej. W 2003 roku jedna z poszkodowanych w wypadku kobiet zmarła - nie powiodło się u niej leczenie onkologiczne, ale nie wiadomo, jaki wpływ miały na to skutki wypadku. Poparzonym sąd cywilny przyznał odszkodowania od 50 do 100 tys. złotych (jeden z procesów zakończył się ugodą). Proces karny dwojga pracowników tego ośrodka - lekarki i technika oskarżonych o narażenie zdrowia, a nawet życia pacjentek, poddawanych radioterapii - toczy się w Sądzie Rejonowym w Białymstoku.