Poparzenia zdarzają się każdego roku, kilka osób wylądowało nawet w szpitalu. Najbardziej groźny jest kontakt skóry z sokiem tej rośliny - powoduje rozległe oparzenia, które bardzo trudno się goją. Barszcz w latach siedemdziesiątych sprowadzono z ZSRR. Miał rozwiązać problem braku paszy dla bydła. Problemu jednak nie rozwiązał, bo krowy tego jeść nie chciały, a udojone mleko nie nadawało się praktycznie do niczego. - Mleko czy śmietana ciągnęły się jak jakiś klej - wspomina jedna z mieszkanek Węgorzyc. Gmina stara się walczyć z Barszczem Sosnowskiego, ale nie może się porozumieć z Agencją Nieruchomości Rolnych. Roślinę trzeba wytępić chemią jednocześnie na terenach gminnych i agencyjnych. Półśrodki albo skupienie się tylko na części terenów nic nie da. - Znaleźliśmy pieniądze i ogłosiliśmy przetarg, ale niestety zgłosił się tylko jeden oferent - mówi Bogusław Groć z Urzędu Gminy Osina. Całą procedurę trzeba będzie powtórzyć. Planujemy też spotkanie zespołu, który ma skoordynować nasze działania nasze z tym, co robi ANR - zaznacza. Dobrze by było, żeby gmina porozumiała się z ANR, bo barszcz znów zaczyna kwitnąć, a wtedy jest jeszcze bardziej groźny. Grzegorz Hatylak