Do tajemniczego zaginięcia dwóch nastolatków - Andrzeja Ziemniaka i Łukasza Sasa - doszło w 1999 r. Mieli oni uciec z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rewalu. Według jednej z teorii, chłopcy udali się do Szwecji. Według innej, mieli paść ofiarą seryjnego zabójcy. Z podejrzeniami na temat ucieczki nastolatków nie zgadza się Wiesława Ziemniak, mama Andrzeja. Z relacji reporterki Polsat News, Anny Nosalskiej, wynika, że syn pani Wiesławy "przebywał w tym ośrodku miesiąc, napisał do niej trzy listy i w każdym z nich prosił, by kobieta zabrała go do domu na święta". Ona sama o zaginięciu nastolatka miała dowiedzieć się przypadkowo, kiedy próbowała się z nim skontaktować w Wielkanoc. Zdaniem kobiety, mogło dojść do tragedii, a ciało chłopca mogło zostać zakopane na terenie posesji. Po latach w sprawie pojawił się nowy trop. Jak informuje Polsat News, na terenie ośrodka wychowawczego w Rewalu, gdzie od trzech dni trwają prace poszukiwawcze szczątków chłopców, koparka natrafiła na kości i sweter. Z relacji pani Wiesławy wynika, że to ubranie jej zaginionego syna. Co więcej, natrafiono także na zasypaną studnię. Znaleziono w niej ukryte kości i fragment spodni. "Cały czas liczę na to, że uda się rozwiązać tę sprawę. Nie odpuszczę, dopóki syna nie znajdę, godnie go nie pochowam" - podkreśla Wiesława Ziemniak. Więcej na stronie Polsat News.