Pan Tomasz Kuciński ze Szczecinka jest inwalidą I grupy. Kilka lat temu uległ wypadkowi samochodowemu. Jest po zabiegu tracheotomii. Mówić może za pomocą rurki wystającej z gardła - opisuje "Głos Szczeciński". "W piątek wróciła żona, która wcześniej odeszła do kochanka. Chciała wejść do mieszkania. Nie wpuściłem, bo rozpocząłem starania o jej eksmisję. To dom mojej mamy. Zadzwoniła po policję. Przyjechało kilku osiłków i z krzykiem zaczęło wyłamywać drzwi. Zapytałem o nakaz sądowy. Nie mieli. Wyłamali wreszcie okno" - relacjonuje na łamach gazety inwalida. "Mnie przykuli do kranu" - dodaje Anna, siostra pana Tomasza. "Jego skuli i wrzucili do radiowozu. Myślałam, że pojechali na komendę, a oni udali się na bunkier". Po około pół godziny Tomasz Kuciński zadzwonił do siostry. "Leżał w piachu, przyrząd do oddychania walał się w piasku. Był strasznie pobity. Jak zobaczyłam plecy, pośladki i nogi, załamałam się. Natychmiast zabrałam brata do szpitala" - mówi pani Anna. Obdukcję pobitego przeprowadziła doktor Zofia Ignatowicz, lekarz sądowy ze szczecineckiego szpitala. "Na plecach, pośladkach i kończynach widoczne krwawe pręgi. Powstały prawdopodobnie po uderzeniu tępym, długim narzędziem. Mają szerokość kilku centymetrów. Rurę służącą do oddychania wydezynfekowano i umieszczono w krtani pacjenta" - czytamy w tekście obdukcji. Zeznania Kucińskiego potwierdzają jego sąsiedzi z ulicy Zielonej w Szczecinku, którzy byli świadkami interwencji policjantów. Trochę inaczej ujmuje to żona pokrzywdzonego. "Szarpał mnie, wyzywał od starej k..., nie chciał wpuścić do mieszkania. Panowie policjanci rzeczywiście weszli do lokalu przez okno". Poproszony o wyjaśnienia młodszy inspektor Józef Hatała, zastępca szefa Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku uspokaja. "Wiem o sprawie, ale zgoła inaczej. Na patrolu byli młodzi policjanci. Ten pan stawiał im opór. Matka pokrzywdzonego złożyła już skargę. Wyjaśniamy sprawę. Do końca tygodnia mam nadzieję znać całą prawdę. Wtedy podejmiemy stosowne czynności przewidziane w regulaminie. Teraz nie mogę wyrokować o ewentualnej winie moich podwładnych". Sprawą tymczasem zainteresowała się prokuratura.