Lato wróciło, więc w ciągu kilku dni pół Polski zjechało nad Bałtyk - zauważa "Express Ilustrowany". Na przepełnionej plaży w Kołobrzegu leży pupa przy pupie, a znalezienie wolnego miejsca blisko morza graniczy z cudem... Choć polskie wybrzeże długo nie będzie wyglądać jak lazurowe, ceny już teraz zbliżają się do tych na południu Europy. Z okien nadmorskich domów zniknęły kartki "wolne pokoje" i "Zimmer frei". Pani w informacji turystycznej stwierdza, że są jeszcze wolne miejsca na kempingach i polach namiotowych. Na łut szczęścia można liczyć też u dworcowych "łapaczy", którzy od rana chodzą po peronach z kartkami w rękach. - Pokoik dla dwójki, po trzydzieści złotych na dobę ze wspólną łazienką. Nie krócej, niż na siedem dni" - proponuje około 60-letni mężczyzna w kapeluszu. "Mieszkanie jest tylko kilometr od morza". "Świetny domek ośmioosobowy, 250 zł za dobę wynajmę" - krzyczy starsza kobieta. "Jak zaczęli w telewizji mówić, że będzie słoneczna pogoda to na klientów nie narzekam. Z tego co wiem od znajomych, wolnych kwater zaczyna brakować na całym wybrzeżu" - wyjaśnia gazecie. Kwatery oferowane na dworcu dla wielu to ostateczność. Nigdy bowiem nie wiadomo, gdzie można trafić - ostrzega "Express Ilustrowany".