Jak powiedział Maciej Kwiecień z Centrum, "spółka rozpoczyna zgłaszanie szkód zarówno do ubezpieczyciela, jak i Gminy Kamień Pomorski, i w pierwszej fazie proponuje ugodowe załatwienie sprawy". Poszkodowani liczą na odszkodowania m.in. za odniesione obrażenia i utratę osób bliskich. Łączna kwota, której mogą się domagać, to 2-3 mln zł. Kwiecień przyznał, że poszkodowani otrzymali już pewne kwoty, zarówno od ubezpieczyciela, jak i gminy. Były to jednak niewielkie pieniądze, po 2-3 tys. zł - zaznaczył. Dodał, że PZU, który ubezpieczał spalony budynek, wypłacił te sumy, nie uznając jednak roszczeń pogorzelców, lecz jedynie jako dobrowolną zapomogę. Podobne kwoty przeznaczyły tuż po pożarze władze miasta, również jako zapomogę. - Władze Kamienia Pomorskiego niezbyt przychylnie podchodzą do naszych propozycji, osoby, które chcą dochodzić swoich praw, zaczynają być szykanowane, niektórym bez powodu nie przedłuża się umów na wynajem lokali socjalnych - powiedział Kwiecień. Jeżeli nie dojdzie do ugody, poszkodowani będą walczyć o odszkodowania przed sądem - dodał. Rzecznik urzędu miasta i gminy w Kamieniu Pomorskim Jan Kurowski powiedział, że do urzędu wpłynęło pismo od Centrum, w którym zaproponowano negocjacje w celu polubownego załatwienia sprawy odszkodowań dla pogorzelców. Pismo zostało przekazane radcy prawnemu, po jego analizie burmistrz podejmie odpowiednie decyzje. Prawdopodobnie stanie się to w przyszłym tygodniu - dodał rzecznik. Mianem "nieporozumienia" określił informacje, jakoby szykanowano osoby starające się o odszkodowanie. Przyznał, że kilku osobom nie przedłużono umowy najmu na lokale socjalne, ale stało się to zanim wypłynęła sprawa odszkodowań i było efektem notorycznego nieprzestrzegania przez te osoby regulaminu, który obowiązuje w nowych budynkach socjalnych. Zaznaczył jednak, że osoby te otrzymały propozycje zamieszkania w innych lokalach socjalnych. 35 rodzin z Kamienia Pomorskiego po pożarze domu socjalnego zamieszkało w nowo wybudowanych domach, w których zamontowano kamery monitorujące. Wprowadzały się w styczniu i lutym. Umowy miały do końca sierpnia. W sprawie ich przedłużenia decydowała specjalna komisja złożona m.in. z przedstawiciela wojewody, gminy i pomocy społecznej. Kryterium było zachowywanie się mieszkańców. 13 kwietnia 2009 r. w pożarze budynku socjalnego w Kamieniu Pomorskim zginęło jego 23 mieszkańców, w tym 13 dzieci. Był to jeden z najtragiczniejszych pożarów w powojennej historii Polski. Pożar wybuchł tuż po północy w poniedziałek wielkanocny. Ogień w szybkim tempie strawił cały budynek, w którym mieszkało blisko 80 osób. Wiadomo, że pożar wywołało zwarcie w instalacji elektrycznej, ale co było jego bezpośrednią przyczyną, biegli z zakresu pożarnictwa nie ustalili. Według ich ekspertyzy zwarcie mogło być skutkiem różnych czynników, ale zebrany w sprawie materiał dowodowy nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, który z nich był jego bezpośrednią przyczyną - szczególnie że w budynku w wielu miejscach były przeprowadzane samodzielne przeróbki instalacji elektrycznej. Po tragedii cały kraj włączył się w akcję pomocy pogorzelcom. Po pożarze wszczęto śledztwo z artykułu Kodeksu karnego, mówiącego o spowodowaniu pożaru zagrażającego życiu, zdrowiu lub mieniu w wielkich rozmiarach. Dwoje pracowników Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim, w tym jego dyrektor, usłyszało zarzuty. Dyrektorowi Krzysztofowi G. i jego pracownicy Barbarze K. prokurator zarzucił "niedopełnienie szeregu obowiązków ciążących na nich w związku ze sprawowaniem zarządu nad budynkiem", przez co mieli nieumyślnie doprowadzić do pożaru. Według prokuratury główne nieprawidłowości to m.in. brak wymaganych przeglądów i kontroli okresowych oraz wymaganych ekspertyz dotyczących konstrukcji obiektu, niezapewnienie ograniczenia rozprzestrzeniania ognia i dymu czy niezapewnienie możliwości ewakuacji osób. Podejrzani nie przyznali się do winy. Grozi im do 8 lat więzienia.