Wiele tragedii najmłodszych nigdy nie wychodzi na światło dzienne. Czy klaps dany dziecku to metoda wychowawcza? Czy początek gehenny najczęściej rozgrywającej się w czterech ścianach? Sprawą, która zbulwersowała w ostatnich dniach było maltretowanie przez rodziców zastępczych z Manowa pod Koszalinem niespełna pięcioletniej dziewczynki. Zamiast czule się opiekować, torturowali swoje dziecko. Dorośli oprawcy bili Roksanę rękoma i pasem. Gdy dziewczynce robiły się rany na ciele posypywano je solą, by bardziej bolało. Jak się dowiedział reporter radia RMF FM Paweł Żuchowski, zastępczej matce postawiono już zarzut znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Kobieta została zatrzymana na trzy miesiące. Zastępczy ojciec dziś usłyszy zarzuty. Dziecko od dwóch dni przebywa w szpitalu w Koszalinie. Jego życie nie jest zagrożone, ale obrażenia ciała wskazują na wielodniowe maltretowanie. Rodzice, którzy dla dziewczynki i jej dwóch starszych braci w wieku 10 i 12 lat tworzyli od paru miesięcy rodzinę zastępczą, zostali zatrzymani przez policję we wtorek. W chwili zatrzymania byli pijani. Obydwoje rodzice zostali w czwartek przesłuchani przez prokuratora. W trakcie przesłuchania przyznali się do winy. 34-letnia Elżbieta S. już trafiła do aresztu, o ewentualnym aresztowaniu ojca 37-letniego Romana S. sąd ma zdecydować w piątek. Z ustaleń policji i prokuratury wynika, że dziewczynka była bardzo źle traktowana przez rodziców zastępczych, którzy wobec niej stosowali różne formy kar. Dziecko było bite rękoma, pasem. Gdy dziewczynce robiły się rany na ciele posypywano je solą, by bardziej bolało. Matka w trakcie przesłuchania wyjaśniała, że Roksana była nieposłuszna i dlatego w ten sposób musiała ją karać. Ojciec zaś zeznał, że w pewnym momencie zaczął postępować tak, jak żona, i też bił dziecko. Podejrzanym grozi kara od jednego roku do 10 lat więzienia. To jeden z najbardziej skrajnych przykładów dziecięcej gehenny. Ale agresja wobec dzieci ma różne odcienie. Może się przejawiać pozornie niewinnym klapsem czy nieuzasadnioną presją psychiczną. Rodzice, czy inni którzy się opiekują dzieckiem potrafią tak wymierzać ciosy, tak bić dziecko, żeby ślady były jak najmniej widoczne. Dlatego tak długo i tak późno rozpoznawalny jest ten problem - mówi policjantka Katarzyna Legan z komendy miejskiej w Szczecinie. Sprawy maltretowania dzieci powinny się kończyć wyrokami. Zdarza się to jednak zbyt rzadko - mówi Ewa Piotrowska z prokuratury krajowej: Od 1998 roku do grudnia 2005 roku skazano dziesięć osób za naruszenie nietykalności cielesnej małoletnich. Dla porównania, za pobicia osób dorosłych było 2100 wyroków skazujących. Sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich a prokurator krajowy zarządził zbadania akt. Wyniki będą znane dopiero w czerwcu. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Marek Smółka, prokuratorzy nie wykorzystują jednego ważnego instrumentu w walce z przemocą wobec dzieci. Chodzi o powiadamianie sądu rodzinnego. Sąd nawet, gdy nie stwierdzi przestępstwa, może np. kierować kuratorów do rodzin, w których dzieci są w jakiś sposób zagrożone. Słuchaj Faktów RMF FM: