- Policjanci, którzy mieli strzec porządku, nie zareagowali - powiedział dzisiaj w Warszawie Janik. Zaznaczył, że szeregowi funkcjonariusze mogą w trudnej sytuacji nie zareagować właściwie, dlatego odpowiednie decyzje muszą podejmować dowodzący akcją. - Ta grupa wczoraj zawiodła. W związku z tym dzisiaj na mój wniosek został odwołany zastępca komendanta wojewódzkiego. Zażądałem wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec tych, którzy nadzorowali i kierowali zabezpieczeniem demonstracji - mówił Janik. Prokuratura stawia zarzuty Szczecińska prokuratura postawiła zarzuty trzem zatrzymanym przez policję stoczniowcom, którzy uczestniczyli wczoraj w pobiciu dyrektora zakładów "Odra". Pobicie, wtargnięcie na teren prywatnej posesji, kierowanie gróźb i przymuszanie do określonych zachowań - takie zarzuty podstawiała Prokuratura Rejonowa w Szczecinie trzem stoczniowcom. Pobity dyrektor zakładów nadal przebywa w szpitalu. Prokuratura chce postawić zarzuty jeszcze jednemu ze stoczniowców, ale mężczyzna jest w szpitalu. Skierował go tam lekarz rodzinny, twierdząc, że jego pacjent ma nadciśnienie. Jednak specjaliści ze szpitala zezwolili na przesłuchanie stoczniowca. Najprawdopodobniej już jutro dołączy do swoich zatrzymanych kolegów. Żaden z dotychczas przesłuchiwanych stoczniowców nie przyznał się do pobicia. Wyjaśniali, że chcieli jedynie zmusić prezesa do poddania się wywiezieniu na taczkach. Prokuratura wyjaśnia także, czy policja dopuściła się zaniedbania swoich obowiązków w czasie linczu w Odrze. Jeśli tak, zostanie wszczęte odrębne dochodzenie w tej sprawie. Stoczniowcy wyrażają ubolewanie po zajściach przed "Odrą" Komitet Protestacyjny Pracowników Stoczni Szczecińskiej wyraził dzisiaj ubolewanie z powodu zajść, do jakich doszło wczoraj przed budynkiem tamtejszych Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Odra". "Komitet Protestacyjny Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA wyraża ubolewanie w związku z zaistniałym incydentem" - czytamy w stanowisku podpisanym przez przewodniczącego komitetu Janusza Gajka przekazanym dziennikarzom podczas konferencji prasowej. - Działania komitetu zmierzały do udzielenia pomocy Komitetowi Protestacyjnemu ZPO "Odra" SA w uzyskaniu od prezesa Henryka Walusia gwarancji otrzymania zaległych od marca wynagrodzeń pracowników firmy. Ponieważ prezes odmówił złożenia płacowych deklaracji wobec załogi przed budynkiem firmy, w jego gabinecie doszło do przepychanek w trakcie nieudanej próby wywiezienia go "na taczkach" z budynku - odczytał oświadczenie komitetu jego rzecznik Roman Pniewski. Pniewski podkreślił, że zaistniały incydent był wybuchem społecznego niezadowolenia. - Bieda i głód zmuszają ludzi do radykalnych zachowań. Przestępcza polityka prowadzona w naszych zakładach pracy degraduje środowiska pracownicze, w których rozpadają się rodziny, a ludzie popełniają samobójstwa. - Trwają przesłuchania zatrzymanych mężczyzn. Z materiału dowodowego zgromadzonego przez policję wynika jednoznacznie, że Wiesław K. oraz Krzysztof P. byli najagresywniejszymi z atakujących i bijących prezesa "Odry" -poinformowała Kurowska. Zaznaczyła, że dzisiaj może dojść do kolejnych zatrzymań osób uczestniczących w pobiciu. Nie będzie szturmu na prokuraturę Mimo wcześniejszych zapowiedzi stoczniowcy raczej nie ruszyli dzisiaj na szczecińską prokuraturę po zatrzymanego wczoraj kolegę. Na spotkaniu komitetu protestacyjnego stoczni prawdopodobnie zostanie sporządzone pismo do prokuratury w sprawie wczorajszego zatrzymania jednego ze stoczniowców. Wcześniej na porannym wiecu szczecińscy stoczniowcy nie wykazali żadnej skruchy po wczorajszych wydarzeniach. Ustalili, że jeżeli będzie trzeba, pójdą przed prokuraturę po zatrzymanego przez policję kolegę. Wiec w Stoczni Szczecińskiej trwał zaledwie pięć minut. Podobnie jak wczoraj, tak i dziś na wiecu zjawiły się przedstawicielki Zakładów Odzieżowych "Odra". W poniedziałek stoczniowcy zamierzają wstrzymać produkcję w Stoczni Szczecińskiej Nowej, w której pracuje około dwóch tysięcy ludzi. Rzecznik Komitetu Protestacyjnego Pracowników Stoczni Szczecińskiej Roman Pniewski zapowiedział, że Komitet wystosuje pismo do policji w obronie funkcjonariuszy, których szef Komendy Głównej Policji insp. Antoni Kowalczyk polecił zawiesić w czynnościach, w związku z brakiem interwencji w obronie bitego wczoraj przez stoczniowców prezesa ZPO "Odra" Henryka Walusia. - Ci ludzie byli niewinni. Nie chcieli rozlewu krwi - powiedział Pniewski. Przesłuchano 41 świadków Policja i prokuratura przesłuchiwała świadków przez całą noc. Do pomocy prokuraturze Szczecin- Śródmieście - prowadzącej sprawę - ściągnięto prokuratorów z całego miasta. Do tej pory zeznania złożyło 41 osób, w tym policjanci i dziennikarze, którzy byli wczoraj w zakładach. Wysłuchano też wyjaśnień zastępcy komendanta wojewódzkiego policji w Szczecinie, młodszego inspektora Andrzeja Treli, który wraz z innymi policjantami przyglądał się stoczniowym burdom. Prokuratura nie posiada jeszcze opinii biegłego medycyny sądowej dotyczącej obrażeń, jakich doznał prezes "Odry" przebywający obecnie w szpitalu. Ponadto policja poszukuje czterech stoczniowców, którzy bezpośrednio brali udział w linczu. Do tej pory tylko jednemu mężczyźnie - Zbigniewowi W. - postawiono zarzut pobicia. Grożą mu za to trzy lat więzienia. Prawdopodobnie dojdą jeszcze inne zarzuty: wtargnięcia na teren prywatnej firmy, gróźb kierowanych pod adresem prezesa "Odry" i zmuszania go do określonego zachowania. Jurczyk: stanę po stronie ludzi pracy Bez względu na konsekwencje stanę po stronie ludzi pracy - powiedział wczoraj legendarny przywódca strajku w sierpniu 1980 roku w Stoczni Szczecińskiej Marian Jurczyk, komentując wydarzenia w ZPO "Odra". - Bez względu na konsekwencję stanę po stronie ludzi pracy. Nie ma dymu bez ognia, nie ma skutków bez przyczyn - oświadczył Jurczyk. Podkreślił jednocześnie, że wydarzenia w Szczecinie świadczą o "wielkiej determinacji ludzi walczących o miejsca pracy". Jurczyk jest doradcą Ogólnopolskiego Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjnego, którego koordynator został przesłuchany wczoraj wieczorem w związku z pobiciem prezesa ZPO "Odra" Henryka Walusia. Sosiński: stoczniowcy ubolewają z powodu pobicia prezesa "Odry" Komitet Protestacyjny Stoczni Szczecińskiej SA wyraża ubolewanie z powodu pobicia prezesa Przemysłu Odzieżowego "Odra" w Szczecinie Henryka Walusia - powiedział wczoraj sekretarz Komitetu Marek Sosiński. - Wyrażamy ubolewanie z powodu tego, co się wydarzyło. Ludzie zareagowali tak, jak zareagowali - skomentował Sosiński dla PAP wczorajsze pobicie prezesa szczecińskiej "Odry". Sosiński powiedział też, że w czwartek na wiecu stoczniowców zostanie zaprezentowane oficjalne stanowisko Komitetu w sprawie zatrzymania jego członków, podejrzanych przez prokuraturę o udział w pobiciu prezesa "Odry". Protest przeciw "nieludzkim" sposobom rozwiązywania sporów pomiędzy załogą, a kadrą kierowniczą zakładu wyraziła również Polska Unia Gospodarcza. Wałęsa: takie rzeczy będą się zdarzały Były prezydent Lech Wałęsa powiedział rozmowie radiowej, że takich wydarzeń, jak wczorajsze pobicie prezesa szczecińskiej "Odry" nie powinno być, ale będą się one zdarzały. - Coś takiego nie powinno się zdarzyć, ale w takich czasach w jakich przyszło nam żyć, przy takim rozregulowaniu systemu i ekonomicznego i politycznego, takie rzeczy będą się zdarzały. Oby ich jak najmniej było, w ogóle nie było. Ale na bazie czegoś podobnego następuje refleksja i uporządkowanie i mam nadzieję, że teraz uporządkujemy i powiemy sobie, że tak po prostu nie wolno, że to nie jest dzicz, to jest środek Europy i jakaś kultura polityczna, ekonomiczna, prawna i w ogóle - mówił Wałęsa. - Miałem podobną sytuację, kiedy podobnie mi proponowała masa ludzka by postąpić z dyrektorem stoczni. Natomiast ja od razu powiedziałem, że nie, nie takie metody. Ponieważ miałem jakieś tam uznanie, to sterowałem inaczej. Tam nie ma dobrych sterników - mówił były lider "Solidarności". Na uwagę dziennikarza, że w Szczecinie na czele protestów stoi przecież "zaprawiony w bojach" Marian Jurczyk, Wałęsa odpowiedział: "Zaprawiony w bojach, ale jednokierunkowo, taki półprzewodnik. To nawet do dzisiaj chyba mówi, że on zawsze stanie po stronie robotniczej. Ja też, tylko że to ma prowadzić do logiki i do zwycięstwa. Natomiast stawanie jak to idzie w złym kierunku - przecież tutaj stanięcie przy takich metodach działa odwrotnie. Oni sami sobie gola strzelili. Tak nie wolno." Kołodko: pobicie prezes "Odry" karygodne Wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko określił jako karygodne pobicie prezesa przedsiębiorstwa przemysłu odzieżowego "Odra" w Szczecinie. - Odpowiedzialność za zaistniały incydent musi być wyegzekwowana - powiedział dzisiaj szef resortu finansów. Dodał zarazem, że najważniejsze jest to, żeby zrozumieć, dlaczego tak naganne postępki mogą mieć miejsce. - Należy też zastanowić się nad tym, co robić, aby usuwać przyczyny, usuwać przesłanki, które do takich zachowań mogą doprowadzić. I nad tym cały czas pracujemy. Temu także ma służyć pakiet ratunkowy dla gospodarki, żeby nie było nawet pretekstu do takich zachowań - powiedział Kołodko. Podkreślił jednocześnie, że to jest nie tylko kwestia, że ktoś postąpił niegodziwie, że ktoś ma zły charakter, że ktoś nie wytrzymał nerwowo, a wręcz złamał prawo, za co oczywiście trzeba ponieść konsekwencje. Kaczyński: nie można usprawiedliwić bicia człowieka Według prezesa PiS Lecha Kaczyńskiego wydarzenia w szczecińskiej "Odrze" to dowód narastania frustracji, ale bicia człowieka nie można tym usprawiedliwić. W ocenie lidera PiS, bierność policjantów wobec "linczu" na prezesie szczecińskiej "Odry" to "kolejny przejaw demonstrowania słabości państwa". - Można się tylko cieszyć, że Polacy są w takich sprawach jeszcze na tyle łagodni, że nie skończyło się czymś znacznie bardziej tragicznym, bo mogło. Natomiast w żadnym wypadku używania przemocy, bicia człowieka nie można usprawiedliwić. Bicie człowieka może być usprawiedliwione wtedy, kiedy ten człowiek kogoś bije, a on nikogo nie bił - podkreślił lider PiS. Według Kaczyńskiego, sytuacja, w której "policja nic nie robi gdy biją człowieka to dowód na to, że państwa nie ma". Szczecińskie wydarzenia to zdaniem Kaczyńskiego dowód na to, że "opowieści pana Millera, że on potrafi rządzić mijają się z prawdą". - Ten rząd (Leszka Millera) sam krytykował rząd premiera Buzka, który był w trudniejszej sytuacji, bo stał na czele rządu związku zawodowego. Obecnie Leszek Miller stoi na czele rządu, który jest rządem partii, a demonstruje słabość znacznie bardziej niż rząd Buzka, w sytuacjach znacznie mniej groźnych - ocenił Kaczyński. Giertych: winni sytuacji pracowników groźniejsi w sensie moralnym Wg lidera LPR Romana Giertycha, nic nie usprawiedliwia przestępstwa, które popełnili stoczniowcy atakując prezesa szczecińskiej "Odry", ale winni ich trudnej sytuacji dopuścili się czynów jeszcze groźniejszych pod względem moralnym. Wiceszef klubu LPR ocenił, że wydarzenia w Szczecinie to "przejaw narastania, radykalizacji nastrojów społecznych". - Ludziom będą pękały nerwy. Jeżeli ktoś nie otrzymuje przez kilka miesięcy wynagrodzenia, to osoby odpowiedzialne za taką sytuację - ja nie mówię, że taką osobą jest prezes "Odry" - dopuszczają się znacznie bardziej w sensie i moralnym i społecznym groźnych czynów, niż to, co miało miejsce wczoraj - podkreślił Giertych. Zaznaczył jednocześnie, że choć "oczywiście nie pochwala" ataku na prezesa "Odry", bo "takie rzeczy są przestępstwami", to nie należy się dziwić desperacji ludzi którzy "nie mogą swoich rodzin utrzymać, nie mają co dać jeść dzieciom dlatego, że ktoś na przykład ukradł pieniądze". - Nic nie usprawiedliwia przestępstwa, ale można zrozumieć podłoże społeczne tego wszystkiego. Sytuacja wymaga korekty polityki gospodarczej i społecznej, która musi być bardzo głęboka, bo w przeciwnym wypadku będziemy codziennie zaskakiwani tego typu wydarzeniami. Może to dotknąć władze lokalne i władze centralne, bo ludzie są zrozpaczeni - powiedział poseł Ligi. "Największym skandalem" Giertych nazwał brak reakcji policji na atak na prezesa "Odry". Piechociński: dramat obserwatorów, którzy pozostali bierni Zdaniem Janusza Piechocińskiego (PSL), wydarzenia w Szczecinie to dramat nie tylko prezesa "Odry", stoczniowców, którzy go pobili, ale także obserwatorów zajścia, którzy - wg niego - nie uczynili nic by temu zapobiec. - Jest to dramat nie tylko tego prezesa, ale także tych stoczniowców, którzy karnie za swoje działania będą musieli odpowiedzieć. Ale dla mnie jest to także dramat pozostałych obserwatorów, dlatego że zabrakło im odwagi, determinacji żeby powstrzymać działania, które wymknęły się spod kontroli i były działaniami, które można zaliczyć do niegodziwych - powiedział. Dodał, że szanuje i rozumie stoczniowców i ich rozgoryczenie, i myśli, że ci którzy tam byli mają takie poczucie, że "ich kolega przeholował, i że to się wydarzyło niepotrzebnie". Najbardziej jednak wstrząsnął nim fakt, że - jak powiedział - "ani wśród protestujących, ani w policji, ani nawet wśród obserwujących dziennikarzy" nie znalazł się nikt, kto próbowałby nie dopuścić do tego zdarzenia. Dyduch: takie zachowania nie rozwiążą żadnych problemów Zdaniem Marka Dyducha sekretarza generalnego SLD, działania takie, jak pobicie przez stoczniowców szczecińskich prezesa Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Odra", nie rozwiążą żadnych problemów, a mogą tylko doprowadzić do tragedii. Wg Dyducha, na zajście w Szczecinie złożyło się zniecierpliwienie ludzi sytuacją gospodarczą oraz bierność policji. - Jedni nie mają pracy, drudzy nie mają wypłat, co powoduje pewnego rodzaju desperację tych osób. Trzeba przecież utrzymać rodzinę i stąd te emocje i napięcia - powiedział Dyduch. Podkreślił jednak, że nie popiera takich działań. - Tego typu zachowania, mimo tej desperacji, nie są wskazane. Mogą doprowadzić tylko i wyłącznie do tragedii, na pewno nie rozwiążą żadnych problemów - ocenił. Jego zdaniem, policja w takich sytuacjach nie powinna być bierna i jeżeli była na miejscu to powinna interweniować. - Mimo że to groziło być może ostrzejszymi sytuacjami tam na miejscu, to w takich sytuacjach policja nie może być bierna i jestem przekonany, że komendant główny policji dobrze zrobił zawieszając te osoby, które nie podjęły interwencji - powiedział Dyduch. Biernacki: Janik dał policji zielone światło Minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik dał policji inne kryterium działania i zielone światło, by nie interweniowała podczas incydentu w środę w Szczecinie - uważa były szef MSWiA, Marek Biernacki (PO). Biernacki powiedział, że policja miała "pewne dylematy przy zabezpieczeniu manifestacji stoczniowców, ponieważ kilka dni temu minister spraw wewnętrznych przekazał policji przesłanie, że są protesty słuszne i niesłuszne i różna jest na nie reakcja". Wg Biernackiego policjant zawsze powinien reagować na najmniejsze naruszenie prawa i "mieć to we krwi". - Minister Janik podał policjantom inne kryterium działania. Policja nie wie, jak reagować, i zaczyna sama interpretować prawo - powiedział były szef MSWiA. - (Janik) dał policjantom zielone światło, by nie interweniowali - powiedział. Jego zdaniem, zawieszenie i wszczęcie postępowania wobec zastępcy Komendanta Miejskiego Policji w Szczecinie i szefa sztabu KWP Szczecin jest w pewnym sensie "poszukiwaniem kozłów ofiarnych". - Wiadomo, że konsekwencje muszą być wyciągnięte, ale są osoby naprawdę odpowiedzialne - powiedział Biernacki. Lisak: nie ma uzasadnienia dla agresji stoczniowców Janusz Lisak, szef klubu UP, rozumie rozgoryczenie stoczniowców, ale nie znajduje uzasadnienia dla pobicia przez nich prezesa szczecińskiej "Odry". Jest również zbulwersowany biernością policji. - Jest to po prostu skandal, zostały przekroczone kolejne granice, których nie powinno się przekraczać. Rozumiejąc rozgoryczenie pracowników, którzy mają głębokie poczucie krzywdy, absolutnie nie znajduję uzasadnienia dla bezpośredniej agresji właściwe brutalnej napaści i pobicia człowieka - powiedział Lisak. Dodał, że jest zbulwersowany biernością policji i z uznaniem odnosi się do działań Komendanta Głównego Policji, który zdecydował o zawieszeniu w czynnościach funkcjonariuszy odpowiedzialnych za zabezpieczenie manifestacji. Podkreślił, że sprawcy pobicia "nie są anonimowi, cała Polska mogła oglądać ich twarze" i powinni zostać ukarani. - Byłbym za tym, aby kary były surowe i były przestrogą dla innych, którzy chcieliby pod płaszczykiem obrony praw pracowniczych uprawiać anarchię, że nie będzie w Polsce na to przyzwolenia - dodał Lisak. Wg niego, gdyby winni pobicia prezesa "Odry", jak i policjanci, którzy nie interweniowali, nie zostali ukarani, to istnieje groźba, że podobne zajścia i samosądy mogą się powtórzyć. OPZZ: agresja niedopuszczalna, konieczne rozmowy Agresja wobec prezesa zakładów "Odra" była niedopuszczalna - uznało OPZZ. Związkowcy dodają, że w wielu zakładach pracownicy nie otrzymują zapłaty, pracodawcy unikają rozmów ze związkami, a państwo zaniedbuje nadzór właścicielski. "Za niedopuszczalną uznajemy fizyczną agresję przeciw osobom zarządzającym przedsiębiorstwami, naruszanie ich godności. Wydarzenia w 'Odrze' budzą nasze najgłębsze zaniepokojenie, gdyż stanowią wymierny wyraz narastającego w Polsce kryzysu" - napisało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych w wydanym w czwartek oświadczeniu. "Jeśli my nie będziemy przestrzegali prawa, to również nasze prawa nie będą przestrzegane" - dodaje OPZZ. OPZZ przypomina, że w wielu zakładach "od miesięcy nie wypłaca się pracownikom wynagrodzeń, zmuszając ludzi do życia na skraju wegetacji, pozbawiając ich elementarnej ludzkiej godności"; centrala związkowa przytoczyła przykłady Stoczni Szczecińskiej, Fabryki Kabli Ożarów i Bison-Bialu. "Jednocześnie działania policji i prokuratury wobec nieuczciwych pracodawców są wielokrotnie nieskuteczne. Odpowiedzialne urzędy państwa często nie pamiętają o konieczności wykonywania nadzoru właścicielskiego wobec przedsiębiorstw, w których posiadają akcje. Pracodawcy nie prowadzą rozmów ze związkami zawodowymi bądź przedłużają je w nieskończoność" - pisze OPZZ, którego zdaniem stąd bierze się przekonanie, że tylko metody siłowe pozwalają bronić prac pracowniczych.