Kobieta i dziewczynki - 12-letnia Bianka i 9-letnia Laura - zginęły w nocy z 17 na 18 lipca 2003 r. w należącym do Beaty Jeger agroturystycznym pensjonacie w nadmorskich Chłopach (Zachodniopomorskie). Tłem zabójstwa był rabunek. W czerwcu br. po trwającym prawie dwa lata procesie sąd uznał, że zabójcami są Rafał Jagiełło i Andrzej Kozłowski. Obaj zostali skazani na dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny. Leszek Jeger był jednym z pierwszych podejrzanych w tej sprawie. Policjanci zatrzymali go na polecenie prokuratury w marcu 2004 r., zaraz po odkryciu zakopanych w pobliżu pensjonatu zwłok dziewczynek i ich matki. Obciążany przez Jagiełłę najpierw o udział w samej zbrodni, potem o jej zlecenie, spędził w tymczasowym areszcie pół roku. Z zarzutu został ostatecznie oczyszczony w czerwcu 2005 r. W procesie, który rozpoczął się cztery miesiące później, był jednym z oskarżycieli posiłkowych. Jeszcze przed rozpoczęciem tego procesu Jeger zapowiadał, że będzie domagał się odszkodowania za pół roku tymczasowego aresztowania i kolejne 6 miesięcy policyjnego dozoru. Od Skarbu Państwa domagał się 1,5 mln zł. Przez aresztowanie stracił bowiem dobrze płatną posadę informatyka w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych w Niemczech, musiał też niekorzystnie sprzedać akcje dużej spółki ubezpieczeniowej oraz umorzyć jednostki funduszu inwestycyjnego. W czasie sądowego przewodu podkreślał też, że pobyt w areszcie pod bardzo poważnym zarzutem negatywnie wpłynął na jego zdrowie i z tego powodu jest rencistą. Sąd uznał roszczenia za zasadne, ale wysokość odszkodowania i zadośćuczynienia dostosował do polskich realiów. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Robert Mąka powiedział, iż sąd zdaje sobie sprawę, że doznanych cierpień skarżącemu właściwie nic nie jest w stanie wynagrodzić. Wyrok nie jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy strony procesu będą wnosić apelację.