W katastrofie w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia zginęło 55 osób: 35 pasażerów, w tym dwoje dzieci i 20 członków załogi. Odnaleziono 39 ciał. Zginęli obywatele Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii. Pomnik pamięci ofiar "Heweliusza" stanął na szczecińskim Cmentarzu Centralnym, obok monumentu dedykowanego "Tym, którzy nie powrócili z morza". Pomnik przedstawia podwójny poler, element na statku, który służy do obkładania lin cumowniczych lub holu, wyłaniający się z kamiennego postumentu. Przypomina on rzymską "XX", nawiązania do 20. rocznicy katastrofy, a także połączone ze sobą krzyże. Autorami projektu są Sebastian Piechocki i Marcin Wawrzaszek. W uroczystościach na cmentarzu wzięły udział m.in. rodziny i bliscy ofiar katastrofy, rozpoczął je "Apel pamięci". Ceremonia odprawiona została przy udziale Kompanii Honorowej Akademii Morskiej w Szczecinie, z towarzyszeniem pocztów sztandarowych Euroafrica Linie Żeglugowe, Polskiej Żeglugi Morskiej, Stowarzyszenia Starszych Mechaników Morskich, Akademii Morskiej. Po południu w szczecińskiej katedrze odprawiona zostanie msza w intencji ofiar katastrofy. Po mszy odbędzie się koncert z udziałem Grzegorza Turnaua. Natomiast w Świnoujściu, w poniedziałek sygnałem "Słuchajcie wszyscy" rozpoczną się uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej 20. rocznicę zatonięcia promu. Punktualnie w południe rozlegną się dźwięki kurantów oraz syren okrętów i statków. Przy tablicy asystę honorową wystawią marynarze 8. Flotylli Obrony Wybrzeża, harcerze i uczniowie Zespołu Szkół Morskich. Medalami pamiątkowymi uhonorowane zostaną instytucje i osoby wspomagające jej ufundowanie. Pomysł ufundowania i odsłonięcia tablicy pamiątkowej wyszedł w ubiegłym roku od członków Społecznego Komitetu Ufundowania Tablicy. To ten sam komitet, który w czerwcu 2005 roku, w imieniu mieszkańców miasta, doprowadził do odsłonięcia pamiątkowej tablicy w rocznicę zatonięcia trawlerów "Czubatka" i "Cyranka" należących do Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "Odra" w Świnoujściu. Jak co roku, w rocznicę katastrofy, w miejscu zatonięcia "Heweliusza" z polskich promów zostaną zrzucone wiązanki i wieńce, zawyją syreny na statkach. W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku "Jan Heweliusz" wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne - sztorm miał wówczas moc huraganu, wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów. Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia prom zatonął. Jego wrak spoczywa na głębokości 25 metrów pod powierzchnią morza. Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez 6 lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka "Euroafrica" i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Współwinnym tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz zmarłego w katastrofie dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze mimo ekstremalnych warunków pogodowych. Sprawa została skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2005 r. przyznał odszkodowania po 4,6 tys. euro za straty moralne jedenaściorgu krewnym i członkom rodzin ofiar katastrofy. Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (ten sam sędzia prowadził postępowanie śledcze, a następnie orzekał jako przewodniczący składu).