O sprawie molestowania wychowanków ogniska w Szczecinie przez księdza Andrzeja napisała "Gazeta Wyborcza". W niedzielę we wszystkich kościołach archidiecezji szczecińsko- kamieńskiej odczytywany jest list abpa Zygmunta Kamińskiego do wiernych archidiecezji, w którym metropolita odnosi się do sprawy oskarżenia o molestowanie nieletnich przez jednego z księży. - Trudno zrozumieć, jakie motywy kierowały autorami wspomnianego tekstu oraz osobami dostarczającymi im materiałów. Okazuje się, że w dzisiejszym świecie tak łatwo publicznie można odrzeć człowieka z jego godności - napisał w liście do wiernych abp Kamiński. Metropolita, który w niedzielę koncelebrował uroczystą mszę świętą w szczecińskiej katedrze z okazji diecezjalnych obchodów XXIII Dnia Młodzieży, odmówił przed mszą wypowiedzi dla mediów. - Przychodzę do katedry modlić się, a nie udzielać wywiadów - powiedział. "Każdego człowieka, którego będą chcieli skrzywdzić będę bronił, każdego" - dodał abp Kamiński. Później w niedzielę w rozmowie z TVN24 o. Mogielski stwierdził: "jak słyszę, że ksiądz biskup w liście mówi, że tak łatwo dzisiaj odrzeć człowieka publicznie z jego godności, to ja mam pytanie: dlaczego ksiądz arcybiskup wciąż powtarza nieprawdę, że jestem homoseksualistą wyrzuconym za homoseksualizm z seminarium i powtarza to wielu osobom; i mojemu prowincjałowi w 2003 r. i przeorowi szczecińskiemu w zeszłym roku i powiedział o tym w czwartek mojemu przyjacielowi kapłanowi, z którym odbył rozmowę w kurii diecezjalnej". - Żyjemy w państwie prawa i żyjemy w państwie, które broni dobrego imienia. Czuję się przez biskupa oczerniony, odarty z godności i postaram się dochodzić swoich praw - zapowiedział. Jego zdaniem, "biskup cały czas posługuje się nieprawdą". "To jest publiczne odzieranie z godności; i ja pytam, czy kiedyś ksiądz biskup mnie przeprosi, czy ta sprawa będzie wyjaśniona, bo z naszej strony, strony zakonnej dawno została wyjaśniona - stwierdził o. Mogielski. Odnosząc się do słów dominikanina rzecznik kurii szczecińsko-kamieńskiej ks Sławomir Zyga powiedział, że abp Kamiński nie zna jeszcze tej wypowiedzi o. Mogielskiego. Rzecznik kurii podkreślił jednocześnie, że w swym słowie do wiernych odczytywanym w niedzielę we wszystkich kościołach archidiecezji metropolita "nie operował żadnymi nazwiskami i podkreślał, że dobro procesu kanonicznego wymaga poszanowania godności każdej ze stron". - Ojciec Mogielski ma prawo, jak każdy obywatel, zwrócić się do sądu - dodał ks Zyga. Pytany o zarzuty o. Mogielskiego, że abp Kamiński "posługuje się nieprawdą" twierdząc, że zakonnik jest homoseksualistą powiedział: "Nie znam takiej publicznej wypowiedzi arcybiskupa". "GW" opisała sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Dziennik powoływał się na wyznania byłych już podopiecznych ośrodka; do molestowania miało dochodzić na początku lat 90. Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców - napisała "GW". Wychowawcy spotkali się ze zwierzchnikiem bp. Stefanka, abp. Marianem Przykuckim; ten zaufał jednak osądowi biskupa i nie kazał sprawy dalej badać. Odsunął ks. Andrzeja od pracy w ognisku, ale wiosną 1996 r. powierzył mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie. Potem ks. Andrzej kierował Liceum Katolickim w Szczecinie, przewodniczył Stowarzyszeniu Szkół Katolickich. Wychowawcy nie dali za wygraną. W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko- kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero, gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury. Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty w 2007 roku. Miał naciskać na to senator Jarosław Gowin (obecnie poseł PO)- opisuje "GW". Od sierpnia ubr. trwa w szczecińskim sądzie metropolitalnym proces kanoniczny w tej sprawie. Po publikacji śledztwo wszczęła też tamtejsza prokuratura.