Ks. Szmuc dodał, że dziecko było w dobrym stanie. - Gdy w oknie odezwał się alarm, siostry zakonne zabrały dzieciątko i wezwały pogotowie. Noworodek trafił do szpitala. Potem, zanim znajdzie miejsce w nowej rodzinie, będzie przebywać w placówce Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie - powiedział. W "oknie życia" matki mogą pozostawić dzieci anonimowo. Okno otwiera się od zewnątrz, są w nim ogrzewanie i wentylacja. Po otwarciu okna uruchamia się alarm, który wzywa mieszkające obok siostry zakonne. Dzieci z "okna życia" trafiają najpierw do szpitala. Następnie decyzją sądu zostają umieszczone w pogotowiu rodzinnym lub w rodzinie starającej się o adopcję na podstawie wniosku o preadopcję. Równolegle prowadzona jest procedura nadania niemowlęciu tożsamości - imienia i nazwiska oraz sporządzenia aktu urodzenia. Po jej zakończeniu rozpoczyna się procedura adopcyjna. Zostawione w "oknach życia" dzieci dość szybko trafiają do rodzin adopcyjnych. Ks. Szmuc liczy, że w przypadku dziewczynki z parafii św. Rodziny będzie to najwyżej parę tygodni. W całym kraju powstało już ok. 40 miejsc, gdzie matki, które nie chcą, lub nie mogą wychowywać swoich dzieci, mogą je bezpiecznie pozostawić. W woj. zachodniopomorskim okna znajdują się w Szczecinie, Stargardzie Szczecińskim i Koszalinie. Pierwsze "okno życia" postało w Krakowie w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II.