Monety ważą łącznie 3,4 kg i zostały znalezione pod koniec października w podkoszalińskiej wsi Bonin, znajdującej się na terenie gminny Manowo przez trzy panie sadzące kwiaty przy placu zabaw. - Jest to wyjątkowe odkrycie. Na Pomorzu nie znaleziono dotychczas takiej liczby monet w jednym miejscu. Naukowej wartości znaleziska nie da się przecenić - mówił na zwołanej w środę konferencji prasowej dyrektor Muzeum w Koszalinie Jerzy Kalicki. Zawinięte w koszulę Monety były zakopane na głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Znajdowały się w dwóch glinianych naczyniach, do których włożono je po uprzednim owinięciu w płótno. Według archeologów z koszalińskiego muzeum, delikatna struktura płótna wskazuje, że nie był to worek, w który zawinięto naczynia, lecz prawdopodobnie koszula właściciela wczesnośredniowiecznej fortuny. Kronikarz z tego kresu Anonim znany Gallem napisał o Pomorzu "za denara kupisz wóz świeżych śledzi". Odkryty przypadkiem skarb - jak powiedział dyrektor Kalicki - to ok. 2000 tzw. denarów krzyżowych, pochodzących według wstępnych analiz z XI - XII w.; 2˙300 datowanych na ten sam okres siekańców, czyli przekrojowych monet, które służyły do drobnych płatności, oraz kilkanaście arabskich dirhemów datowanych na ok. VIII w. Mogą pochodzić z Saksonii i Meklemburgii Według wstępnych ustaleń archeologów, monety prawdopodobnie pochodzą z terenu Saksonii i Meklemburgii. Na Pomorzu monety zaczęto bowiem bić ok. roku 1170 za panowania Bogusława I i Kazimierza I. Tymczasem znalezione w Boninie monety są starsze od tamtych numizmatów o jakieś sto lat. Według archeologów, w miejscu znalezienia monet nie było we wczesnym średniowieczu żadnej osady. Dlatego, zdaniem Jerzego Kalickiego, znalezisko może mieć związek ze szlakiem kupieckim prowadzącym do Kołobrzegu, który już wówczas był znaczącą osadą handlową. - Być może właściciel monet poczuł się w czasie drogi zagrożony (...) i dlatego ukrył skarb w ziemi. Nie wykluczam też, że monety znalazły się w Boninie na skutek wtórnego nawiezienia ziemi z innego terenu. Jednak na pytanie, w jaki sposób skarb znalazł się w tym miejscu, chyba nigdy nie poznamy odpowiedzi - powiedział Kalicki. Odkryty w Boninie skarb, w języku archeologii definiowany jako: "jednorazowy depozyt przedmiotów, z reguły wykonanych z tego samego surowca", zostanie teraz poddany szczegółowej analizie naukowej. Zostaną pokazane publicznie Archeolodzy chcą ustalić w jej trakcie, kto bił monety (są na nich znaki mennicze), jaka była ich siła nabywcza i na jakich terenach się nimi posługiwano. Muzeum w Koszalinie zdecydowało w środę o tymczasowej ekspozycji skarbu. Będzie go można oglądać do końca listopada. Wiosną 2011 r. monety z Bonina prawdopodobnie zostaną pokazane publiczności na stałej wystawie. Szacunkowa wartość skarbu z Bonina w przeliczeniu na obecne pieniądze wynosi ok. 200 tys. zł. Jerzy Kalicki powiedział, że materialna wartość monet nie ma jednak tak istotnego znaczenia, jak ich wartość naukowa. - Gdyby cały skarb wypuszczono teraz na rynek numizmatyczny, wartość monet z powodu ich liczby drastycznie by spadła - wyjaśnił Kalicki. Paniom, które znalazły skarb, Muzeum w Koszalinie ufundowało w ramach podziękowania za odkrycie monet, bezterminowy i obejmujący również ich rodziny bezpłatny wstęp na wszystkie wystawy. Dyrektor placówki nagrodę uzasadnił "rzadką świadomością i postawą, w czasach, w których namnożyło się wszystko spieniężających dzikich poszukiwaczy, rozkopujących stanowiska archeologiczne." "To skarb nas wszystkich" Natomiast władze Koszalina nagrodziły kobiety narodami pieniężnymi o nieujawnionej wysokości. Aneta Szczupakowska, Leokadia Łobodziec i Małgorzata Górska, które wykopały monety, były w środę trochę zakłopotane całą sytuacją. Dziennikarzowi PAP powiedziały, że odkrycia dokonały przez zupełny przypadek. - Kiedy zaczęłyśmy kopać ziemię pod kwiatki, jedna nas uderzyła w coś łopatą i z boku tego miejsca pojawiły się jakieś skorupy, z których zaczęły się wysypywać monety z krzyżami. Pozbierałyśmy je do miseczki. Potem poszłyśmy do pobliskiego zakładu samochodowego, a jego właściciel zadzwonił do muzeum i po godzinie przyjechali archeolodzy - opowiadały. Badania miejsca, w którym wykopano monety, trwały trzy dni. Nic poza nimi tam nie znaleziono. Miejsce sadzenia kwiatów wybrała emerytowana nauczycielka z Bonina Genowefa Miklos. W środę z dumą mówiła o odkrytych monetach, "to skarb nas wszystkich".