Ci, którzy zostali grzeją się przy koksownikach. - Pół godziny się robi, dziesięć minut trzeba się ogrzewać - mówi jeden z robotników. W stoczni trudno spotkać dziś spawacza, montera czy malarza. Reszta pracuje w halach. Wyjątek stanowią szlifierze, którzy część prac wykonują na powietrzu. Stoczniowcy, którzy dziś pracują są często sprawdzani w obawie o ich zdrowie. Na razie nikomu nic się nie stało; nie było też żadnych odmrożeń.