Po rozpoznaniu skargi kasacyjnej rodziców trzyletniego obecnie chłopca NSA orzekł, iż mają oni prawo do nadania synowi takiego imienia. Wyrok jest prawomocny. - Rodzice jeszcze nie ponowili swojego wniosku w tej sprawie i na razie trzylatek jest tylko Tadeuszem, ale jeśli to zrobią będziemy musieli zarejestrować go w naszych aktach jako Tadeusza Dęba - powiedziała w czwartek Katarzyna Bassel-Jazgarz, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Koszalinie. Sprawa nadania chłopcu niecodziennego drugiego imienia zaczęła się od wniosku złożonego w przez jego rodziców we wrześniu 2004 r. w koszalińskim USC. Urząd odmówił uznając, iż "wyraz - Dąb" nie spełnia wymagań odnoszących się do form, które mogą być imionami, jest to bowiem wyraz pospolity, określający przede wszystkim nazwę drzewa". USC w odmowie powołał się również na opinię Rady Języka Polskiego, według której "noszenie przez dziecko takiego imienia (nawet jako drugie) może narazić je na przykrości". Rodzice odwołali się od decyzji USC do wojewody zachodniopomorskiego. W odwołaniu napisali m.in., iż wybierając dla syna imiona "zwracali szczególną uwagę na ich znaczenie". Tadeusz miał być synonimem odwagi i śmiałości ich syna, zaś Dąb miał świadczyć o jego sile, mocy i potędze oraz nawiązywać do polskości i patriotyzmu przez odwołanie do historycznej postaci gen. Stefana Dąb-Biernackiego W czerwcu 2005 r. wojewoda uznał tę argumentację za chybioną i utrzymał w mocy odmowną decyzję koszalińskiego USC. "Wyraz "Dąb" jest pseudonimem przyjętym w czasie działań konspiracyjnych, który od marca 1921 r. na mocy dekretu pozwalającego oficerom na używanie nazwisk przybranych w czasie służby wojskowej, został włączony do jego (Stefana Dąb-Biernackiego) nazwiska rodowego jako pierwszy człon" - napisał w decyzji wojewoda zachodniopomorski. Wojewoda jednocześnie zasugerował rodzicom, by drugie imię syna wybrali z powszechnie używanych imion męskich "(...) charakteryzujących silnego, mężnego i odważnego człowieka, np. Andrzej (męski, mężny), Bernard (silny jak niedźwiedź), Bolesław, Radosław (cieszący się sławą), Jarosław (słynący z siły i odwagi), Leonard (silny jak lew), Robert (żyjący w blasku sławy), Ryszard (silny i odważny), Waldemar (sławny)". Rodzice chłopca nie skorzystali z rad wojewody i zaskarżyli jego rozstrzygnięcie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. W skardze napisali m.in., że zarówno USC jak i wojewoda swoimi decyzjami ograniczyli ich władzę rodzicielską. W lutym 2006 r. WSA uznał skargę za bezzasadną. W uzasadnieniu wyroku sąd napisał m.in. iż kierownik USC miał na wkroczenie w zakres władzy rodzicielskiej poprzez odmowę przyjęcia oświadczenia rodziców o wyborze imienia dla dziecka". Pogląd rodziców, "że skoro Dąb jest rzeczownikiem rodzaju męskiego to wzorowane na nim imię może otrzymać chłopiec" WSA uznał za błędny, ?bowiem płci nie można utożsamiać z rodzajem męskim lub żeńskim rzeczowników". Zdaniem sądu przyjęcie takiego punktu widzenia skutkowałoby tym, iż wzorowane na słowie np. pierścionek, kwiatek (rzeczownik rodzaju męskiego) - nadać chłopcu, zaś np. imię wzorowane na słowie wstążka (rzecznik rodzaju żeńskiego) dziewczynce, zaś imiona wzorowane na rzeczownikach rodzaju nijakiego, np. drzewo, jak i rzeczownikach występujących jedynie w liczbie mnogiej, np. nożyczki - nadawać zarówno chłopcom jak i dziewczynkom". WSA stwierdził również, iż nie można wykluczyć, że wybrane przez rodziców imię dla dziecka mogłoby je w przyszłości narazić na ośmieszenie. "Funkcjonuje w języku polskim powiedzenie "chłop jak dąb", które kojarzone jest z osobą postawną i silną. Nadając dziecku imię Dąb, nie sposób przewidzieć, czy gdy chłopiec dorośnie będzie ono do niego pasowało - napisano w uzasadnieniu wyroku. Rodzice małego Tadeusza nie dali za wygraną i zaskarżyli szczeciński wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sprawę wygrali. NSA stwierdził, że nie sposób uznać imienia "Dąb" za ośmieszające, gdyż "słowo to nie tylko w polskiej kulturze jest synonimem siły, honoru i szlachetności", zaś w rozpatrywanym konkretnym przypadku jest ono również "wyrazem przywiązania rodziców do tradycji oraz wyznawania pewnych podstawowych zasad, którymi powinien kierować się każdy człowiek". - Chęć przekazywania takich prawd swojemu dziecku także poprzez nadanie mu drugiego imienia może być rozpatrywane tylko w pozytywnym świetle i nie powinno być blokowane przez arbitralne decyzje urzędników aparatu państwowego. Nie jest rzeczą urzędnika stanu cywilnego bycie cenzorem gustów obywateli w zakresie nadawania imienia ich nowo narodzonego dziecka - czytamy w uzasadnieniu wyroku NSA. W Polsce nie funkcjonuje żaden urzędowy wykaz imion. Kwestie imion regulują w bardzo ogólny sposób dwie ustawy: o aktach stanu cywilnego oraz o zmianie imion i nazwisk. Według nich imię powinno jednoznacznie wskazywać płeć noszącej je osoby, nie może być ośmieszające, nielicujące z godnością człowieka, mieć niepolskie brzmienie oraz występować w zdrobniałej formie. Rejestrując imiona urzędnicy korzystają również z wydanych w 1996 r. przez Radę Języka Polskiego "Zaleceń dla urzędów stanu cywilnego dotyczące nadawania imion dzieciom osób obywatelstwa polskiego i narodowości polskiej". Dokument ten nie ma jednak mocy prawnej. Stefan Dąb-Biernacki, 1890-1959 r., żołnierz I Brygady Legionów Polskich, bohater wojny polsko -bolszewickiej w 1920 r. w czasie kampanii wrześniowej w 1939 r. nieudolnie dowodził Armią Prusy, w 1940 r. zdegradowany we Francji przez sąd polowy do stopnia szeregowca i skazany na 2,5 roku więzienia za złamanie dyscypliny, do 1943 r. osadzony w brytyjskim obozie karnym, po zwolnieniu zajmował się pszczelarzem i prowadził farmę.