Jak donosi dziennik, na ten rozpaczliwy apel Kołobrzeżanki odpowiedziało ponad 200 rodzin z Polski i całej Europy. Każda z nich wyraża chęć pomocy chorej kobiecie i jej synowi. - Dzwonią różni ludzie, w tym osoby starsze, już po siedemdziesiątce, które zdają sobie sprawę, że nie mogą zostać rodzicami. Chcą być dla niego dziadkami, wujkami, proszą by przyjeżdżał do nich na wakacje - mówi na łamach "Głosu Pomorza" pani Agnieszka. Łukasza trudno teraz spotkać w domu, bo dużo jeździ po Polsce - odwiedza rodziny, które chcą się nim zaopiekować. A jest ich bardzo wiele. - Często porównuję się do tonącej kocicy z kociątkami, która stara się wypchnąć swoje młode na brzeg, po to by ocalały. I wierzę, że właśnie tak się stanie. Moje dzieci ocaleją, kiedy ja pójdę już na dno? - dodaje ze wzruszeniem pani Agnieszka.