Wczoraj obozowicze skarżyli się na bóle brzucha, biegunkę, zawroty głowy. Mimo to organizatorzy wypoczynku nie zdecydowali się na wezwanie pogotowia. Nikt nie trafił też na badania do szpitala ? chorymi zaopiekowali się tylko obozowi lekarze. Pani komendant zasugerowała wszystkim, aby nie dzwonili, bo "nie ma sensu robić z tego rozgłosu". Przyczyną zatrucia były prawdopodobnie nieświeże ogórki oraz kiełbasa podana na kolację. Na obozie żywność, która pozostała po posiłku, była serwowana następnego dnia - aż do skutku. Te informacje ma sprawdzić teraz sanepid, który o całej sprawie dowiedział się od reportera RMF. Inspektorzy sprawdzą też warunki sanitarne obozu, które ? jak dowiedział się RMF ? też pozostawiają wiele do życzenia. Inspektorzy sanepidu radzą, aby podczas letniego wypoczynku, gdzie uczestników żywi tzw. kuchnia polowa, zachowywać reżim sanitarny. Dyrektor Kazimierz Brzeski z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie powiedział reporterowi RMF, że gdy dochodzi do zatrucia na taką skalę, jest to ewidentny błąd w sztuce. Zapewnił ponadto, że wobec organizatorów, którzy nie przestrzegają przepisów żywienia i higieny zostaną wyciągnięte konsekwencje.