Dzięki temu literatura stała się dostępna dla mas, żyje i pełni coraz ważniejszą funkcję w relacjach społecznych. Jednak istnieją miejsca, gdzie niniejsza moda zdaję się nie docierać, gdzie twórców zaprasza się sporadycznie, gdzie spotkania autorskie i konwent wydają się czymś nieistniejącym... Gdyby zmierzyć skalę czytelnictwa wydarzeniami okołoliterackimi w danym mieście/regionie, Szczecin znalazłby się w końcowej części takiego zestawienia, stając się na kulturalnej mapie Polski białą plamą. Stolica województwa zachodniopomorskiego może pochwalić się organizowanymi raz na kwartał (albo i rzadziej) spotkaniami autorskimi (zazwyczaj w Empiku), warsztatami pisarskimi, odczytami poezji lub uroczystościami upamiętniającymi rocznicę śmierci któregoś z uznanych twórców. Można by stwierdzić, że to z powodzeniem wystarczy do promowania czytelnictwa i podnoszenia satysfakcji regionalnych wielbicieli literatury, jednak gdy spojrzy się w stronę innych, dużych miast, okazuję się, iż chwalić nie mamy się czym, iż straszy u nas pustka. Wspomniane wydarzenia odbywają się niecyklicznie, są zbyt słabo wypromowane, a co najważniejsze - jest ich za mało. Brakuje bowiem w Szczecinie imprezy porównywalnej do Targów Książki, a także konwentów, na których czytelnicy mogliby spotkać się z podobnymi sobie, posłuchać prelekcji lub po postu skolekcjonować autografy. Szczecin na/w tle Jakiś czas temu próbowano coś z tym zrobić i na mapie Polski pojawiły się Szczecińskie Dni Fantastyki. Doczekały się trzech odsłon, ostatniej dwa lata temu. Od tamtej pory coraz ciszej mówi się o kolejnej edycji, przez co najprawdopodobniej nic nie wyjdzie z szumnych zapowiedzi. W 2007 roku z okazji SDF przyjechali do Szczecina m.in. Jakub Ćwiek, Jarosław Grzędowicz i Maja Lidia Kossakowska. Pytani (w trakcie spotkań na innych konwentach) odpowiadali, że z chęcią wróciliby do zachodniopomorskiego, ponieważ miło wspominają obcowanie z tutejszymi fanami fantastyki. Gra jest warta świeczki, ponieważ dobrze zorganizowany konwent potrafi zgromadzić kilka tysięcy fanów (jak choćby poznański Pyrkon, lubliński Falkon czy Polkon). To bardzo dobra promocja dla miasta, ale nie tylko. Przede wszystkim to propagowanie czytelnictwa i przyjemne spędzanie czasu, poprzez uczestnictwo w fachowo przygotowywanych wykładach, rozmowach panelowych, grach RPG etc. Daję to również szansę zareklamowania się mniejszym księgarniom, dzięki czemu przed czytelnikami otwiera się możliwość zakupu najróżniejszych książek po specjalnych zniżkach, w promocyjnych pakietach. Mało tego, osoby bardziej ambitne mogą współtworzyć konwent poprzez wkład własny, urozmaicając imprezę autorskimi prelekcjami. Sytuacja braku tego typu wydarzeń dotyczy nie tylko fantastyki. W przypadku innych gatunków literackich wygląda to podobnie. Warszawa i Kraków (Poznań także) mają Targi Książki (lub ich odpowiedniki). Wrocław Międzynarodowy Festiwal Kryminału. My nie mamy praktycznie nic, przez co sytuacja sprowadziła się do tego, że pisarze unikają przyjeżdżania do Szczecina. Pytani o powody, wprost odpowiadają (jak choćby Łukasz Orbitowski), że za daleko jest, aby samemu jechać tutaj na godzinne spotkanie. Nie oznacza to jednak, że nie dotarliby przy okazji większej imprezy, która poprzez fachowe przygotowanie zmieniłaby białą plamę na mapie w kolorowy i żwawy ośrodek życia literackiego w Polsce. Przestałby być wówczas Szczecin w t(y)le, a wysforowałby się na początek stawki? Pojawią się chętni, będzie inicjatywa Wątpię aby Szczecin tak bardzo różnił się od innych miast, żeby nie było w nim ludzi, którzy z przyjemnością odwiedziliby konwent lub targi (pokazuje to choćby ilość osób jeżdżących w inne regiony kraju na tego typu imprezy). Miejsca do organizacji są - wystarczy jedna z większych szkół lub powierzchnia wystawowa MTS. Brakuje chyba przede wszystkim chęci, inicjatywy, która ruszyłaby temat z miejsca. Szczecin, aspirując do miana stolicy kultury, powinien zająć się problemem promocji czytelnictwa oraz braku urozmaicania życia wielbicielom słowa pisanego. Sporadyczne spotkania autorskie, jednorazowe warsztaty czy odczyty, nie wyczerpują potencjału, jedynie zaostrzają apetyt. A historia pokazuje, że organizować potrafimy (SDF czy tegoroczne Wspominamy Lema), nie ma tylko iskry, która wyrwałaby miasto z literackiego odrętwienia. Gabriel Augustyn