Była już pracownica urzędu przyjmowała pieniądze od petentów za podatki i opłaty lokalne. Wydawała potwierdzenia, a kiedy interesant wychodził, anulowała transakcję w systemie komputerowym, a pieniądze brała do kieszeni. Sprawa się wydała, bo do podatników zaczęły przychodzić wezwania do zapłaty, a do urzędu zaczęli się zgłaszać ludzie z oryginalnymi potwierdzeniami wpłat. Władze miasta uspokajają, że każdy, kto zapłacił podatki i ma dowód wpłaty, nie będzie musiał tego robić ponownie. Śledczy jeszcze nie postawili zarzutów nieuczciwej księgowej, bo wciąż zastanawiają się, czy kobieta winna jest kradzieży, wyłudzenia, oszustwa czy fałszerstwa.