Ksiądz, który był wówczas pod wpływem alkoholu, wnioskował o dobrowolne poddanie się karze. - Z jednej strony, jak każda osoba, która sprawuje jakąś funkcję publiczną, ksiądz będzie również postrzegany jako osoba, od której oczekuje się określonych standardów. I tak się złożyło, że 12 stycznia ksiądz od tych standardów był bardzo daleko - mówił w piątek sędzia Radosław Bielecki, uzasadniając wyrok. Wskazał jednak, że "to był incydent", a nie zdarzenie, które "było jednym z wielu 'wybryków'". "Zrozumiał błąd" - Ksiądz popełnił błąd i ten swój błąd zrozumiał, co wynika też z późniejszego zachowania, z przeprosin, jakie ksiądz wystosował i nie widzę potrzeby, żeby tę sprawę w jakiś sposób prowadzić celem wymierzenia surowej kary - kontynuował sędzia Bielecki. Wskazał, że zaproponowana we wniosku obrońcy kara grzywny "odpowiada temu, co się stało", a także "sylwetce księdza", który do incydentu był "osobą niekaraną, powszechnie szanowaną, wypełniał swoje obowiązki". - Zdarzyło się coś, co na pewno ma duży wpływ na życie księdza i na pewno poniósł ksiądz już karę - nie tę z kodeksu karnego, ale inną, na różnych płaszczyznach swojego życia - zaznaczył sędzia. Incydent ze stycznia 12 stycznia 2021 r. ksiądz Ireneusz P. został zatrzymany po tym, jak znieważył słownie dwóch policjantów, a jednego z nich uderzył w twarz. Funkcjonariusze chcieli wylegitymować mężczyznę po popełnionym przez niego wykroczeniu. Według przekazów medialnych, ksiądz miał oddawać mocz w miejscu publicznym. Był też wówczas pod wpływem alkoholu. Wyrok jest nieprawomocny.