Warszawscy kibice, przyzwyczajeni, do ambitnej gry swoich ulubieńców, niezbyt przejmowali się wysokim prowadzeniem gości w połowie drugiej kwarty. Chociaż gra kołobrzeżan mogła się podobać. Szybkie i składne akcje, ale przede wszystkim fantastyczna skuteczność w rzutach za trzy (9/13 po 20 minutach!), sprawiły, że goście wygrywali aż 39:19 w 15 minucie meczu. To jednak nie zraziło koszykarzy Wojciecha Kamińskiego i pod koniec pierwszej połowy zaczęli odrabiać straty. Po 11-punktowej serii, Polonia przegrywała jedynie 39:30. - Słabo zaczęliśmy, szczególnie gra pod koszem pozostawiała wiele do życzenia. Myślę, że koszykarze zagrali poniżej moich oczekiwań i swoich umiejętności - mówił na pomeczowej konferencji prasowej, trener Polonii Wojciech Kamiński. Mimo ataków ze strony warszawian gościom udało się utrzymać przewagę i pierwszą połowę zakończyli wygrywając 44:34. Gospodarze kontynuowali świetną grę także po przerwie, a zdobywając 10 punktów z rzędu doprowadzili do remisu po 44. Kilka minut później po trójce Grega Harringtona Polonia wygrywała 50:49, obejmując po raz pierwszy prowadzenie w tym spotkaniu. Gracze Kotwicy zatracili swoją skuteczność w rzutach za trzy, a akcje rozgrywane pod koszem nie przynosiły już takiego efektu, jak seriami trafiane trójki. Na domiar złego dla ekipy Sebastiana Machowskiego, na koniec trzeciej kwarty, równo z końcową syreną przy rzucie za trzy Tommy'ego Adamsa faulował Piotr Stelmach. Amerykanin trafił wszystkie trzy rzuty wolne i przed decydującą częścią gry punkt przewagi był po stronie Polonii. Od 30 do 34 minuty na boisku było sporo walki, ale i niecelnych rzutów. Dopiero punkty Harringtona sprawiły, że Polonia objęła najwyższe tego dnia prowadzenie 68:64. Błyskawicznie trójkę trafił Sefton Barrett i znów było blisko remisu. Tym razem ten stan nie utrzymał się zbyt długo. Po przechwycie i punktach Adamsa gospodarze wygrywali różnicą pięciu punktów. Wydawało się, że kołobrzeżanie całkowicie zatracili dobrą skuteczność z pierwszej połowy, ale na niespełna dwie minuty przed końcem meczu, do gry Kotwicę celną trójką przywrócił Tomasz Cielebąk. Minutę później kapitan Kotwicy trafił kolejny rzut z dystansu i na 37 sekund przed końcową syreną, to goście prowadzili 74:73. W ostatnich sekundach, na kibiców zgromadzonych w hali na Kole znów czekały wielkie emocje. Faulowany Harrington trafił oba rzuty wolne, a po chwili w odpowiedzi Drew Naymick wykorzystał tylko jeden taki rzut i doprowadził do remisu po 75, a tym samym do dogrywki. W dodatkowym czasie gry oba zespoły nie imponowały skutecznością, mimo wszystko lekką przewagę miała Polonia, tym bardziej, gdy za trzy trafił Harrington, a gospodarze wygrywali 80:77. Kolejne cztery punkty zdobyli jednak Cielebąk i Brandon Crone wyprowadzając Kotwicę na prowadzenie 81:80. Ostatnia akcja należała do Polonii, a po rzucie spod kosza Kevina Johnsona piłka zatańczyła na obręczy i nie wpadła do kosza. Amerykanin był jednak faulowany przy rzucie, a dwa rzuty wolne wykorzystał bezbłędnie i na 3 sekundy przed końcem dodatkowego czasu gry warszawiacy prowadzili 82:81. Niesamowitym rzutem popisał się jednak Paweł Kikowski, który w ostatniej sekundzie trafił trójkę o tablicę i zapewnił kołobrzeżanom zwycięstwo. - Czuje się świetnie. Pierwszy raz trafiłem taki rzut, trudno się nie cieszyć - mówił szczęśliwy bohater meczu. POLONIA WARSZAWA - KOTWICA KOŁOBRZEG 82:84 (16:25, 18:19, 26:15, 15:16 d.7:9)