Decyzję o skróceniu czasu trwania niektórych imprez - jak informuje w swoim wydaniu "Głos Koszaliński" - podjęły wczoraj władze Politechniki Koszalińskiej. Powód? W środę nad ranem, samotnie powracająca z juwenaliów 21-latka, została brutalnie zgwałcona - w krzakach, tuż obok studenckiej stołówki - przez zakapturzonego mężczyznę. Krzyku gwałconej dziewczyny nie usłyszał nikt, mimo że kilka kroków dalej na osiedlu studenckim impreza trwała w najlepsze - podsumowuje gazeta. - Wszczęliśmy śledztwo w sprawie gwałtu. Intensywnie poszukujemy sprawcy - mówi w rozmowie z dziennikarzami gazety Grzegorz Klimowicz, zastępca prokuratora rejonowego w Koszalinie. Jednak to nie koniec skandalicznych ekscesów. Policjanci zostali wezwani do jednego z akademików, z okna którego pijany student rzucał nożami. Jeszcze inna grupa "wyluzowanych" zakapturzonych młodych zdemolowała stojące auto i... przewróciła je na dach. Tego rodzaju przypadki nieprawdopodobnego chamstwa i agresji wzbudzają strach i grozę u mieszkańców. Każda próba zwrócenia uwagi rozkrzyczanej młodzieży kończy się obrzuceniem wulgaryzmami, a nierzadko też... Jak zdradza w rozmowie z dziennikarzami "Głosu Koszalińskiego" świadek koszalińskiej demolki auta: "A gdy zrobiłam im zdjęcie, to wie pan, co zrobili? Kilku z nich zdjęło spodnie i pokazało gołe tyłki. " Jak twierdzą mieszkańcy telefony i wizyty w rektoracie nie przynoszą żadnych rezultatów. A studenci nie mają sobie nic do zarzucenia. Chuligańskie ekscesy tłumaczą stwierdzeniem: "zawsze jednak znajdzie się grupa, która nie potrafi się bawić " - pisze gazeta. Skandaliczne wybryki zostały już potępione przez władze uczelni, które oficjalnie zapowiedziały, że każda skarga zostanie rozpoznana. A zbyt rozrywkowym studentom może grozić nawet wyrzucenie z uczelni.