Przedstawiciele niemieckiej firmy bardzo dokładnie sprawdzają polskie realia. Chcą zainwestować ogromne pieniądze, a miasto ma przekazać ziemię pod inwestycję. W 100-tysięcznym Koszalinie nie będzie miejsca na dwa szpitale, dlatego ten istniejący może zniknąć po uruchomieniu niemieckiej kliniki. Będzie ona stanowiła także swoiste zagrożenie dla szpitali w Miastku, Szczecinku czy Sławnie - prawdopodobnie przejmie ich pacjentów. Niemcy dają władzom regionu kilka miesięcy na gwarancje zebranego wkładu w inwestycję i wypracowanie strategii ochrony zdrowia. Sama budowa kliniki potrwa około dwóch lat. Jak donosi berliński korespondent RMF, firma, która chce inwestować w Koszalinie, jest znana na niemieckim rynku medycznym z dobrego zarządzania. Posiada wiele prywatnych szpitali, których dyrektorami nie są lekarze, a dobrze wyszkoleni menedżerowie. Inwestorzy liczą przede wszystkim na kontrakty z prywatnymi kasami chorych w Niemczech. Aby jednak Niemcy przyjeżdżali leczyć się do Koszalina, klinika musi zaoferować naprawdę wysoki standard usług, a na tym na pewno skorzystają mieszkańcy regionu.