Koszalin: Katastrofa budowlana. Mieszkańcy oburzeni, winią władze. Prokuratura wszczyna śledztwo
Prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku "sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób" po tym, jak w Koszalinie zawalił się wiadukt na al. Monte Cassino. W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać, że chwilę przed runięciem wiaduktu przejeżdżały pod nim samochody. Mieszkańcy są oburzeni i za całe zajście winią lokalne władze.
Do zawalenia się północnej nitki wiaduktu na al. Monte Cassino w Koszalinie w ciągu drogi krajowej nr 6 doszło w czwartek około godz. 16 podczas jego prac rozbiórkowych, które rozpoczęły się 18 października i miały potrwać do początku 2022 r. Część wiaduktu spadła na ul. Batalionów Chłopskich, która nie była zamknięta dla ruchu kołowego i pieszego. Ze względu na prowadzone prace rozbiórkowe zakaz ruchu obowiązywał tylko na ul. Dąbrowskiego i ścieżce pieszo-rowerowej, ponieważ prace miały odbywać się sukcesywnie.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski poinformował na konferencji prasowej, że prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego, zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób. Zagrożenie karą przy popełnieniu czynu z art. 163 kk zależy od przyjętej kwalifikacji, umyślnego bądź nieumyślnego działania i tego, czy w jego wyniku doszło do utraty życia i waha się od pięciu do 12 lat pozbawienia wolności. Na tym etapie śledztwa, jak podał prok. Gąsiorowski, za wcześnie na te ustalenia. Nikomu nie przestawiono zarzutów.
- Na miejscu prowadzono oględziny przy użyciu specjalistycznego sprzętu i ustalono, że nie zginęła tam żadna osoba, nikt nie został poważnie ranny - podał prok. Gąsiorowski, przy czym zaznaczył, że to, czy ktoś nie stracił życia, ostatecznie można będzie wykluczyć dopiero po przeprowadzanych obecnie ponownych oględzinach, którym w czwartek nie sprzyjały warunki atmosferyczne i zapadający zmrok, oraz po odgruzowaniu miejsca zdarzenia.
Czytaj więcej na temat tego zdarzenia w serwisie Motoryzacja!
Wiadomo, że całkowicie zniszczony został samochód zaparkowany pod wiaduktem przy ul. Batalionów Chłopskich.
Jak podał prok. Gąsiorowski, przeprowadzone oględziny wskazują na to, że północna nitka runęła, gdy odkuto jedno z jej przęseł. - Odkuto jedno z przęseł po stronie zachodniej na nitce południowej. Następnie ciężki sprzęt wykonawcy przemieścił się na nitkę północną, aby odkuć jedno z przęseł. Gdy je odkuwano, nagle cała nitka północna zaczęła się rozkruszać, walić i ostatecznie runęła w dolinę rzeki Dzierżęcinki. Wiadukt po stronie północnej zapadł się całkowicie, części konstrukcji upadły na ul. Batalionów Chłopskich - powiedział prok. Gąsiorowski.
Zaznaczył, że wyjaśnianiem kwestii niezamknięcia ul. Batalionów Chłopskich prokuratura zajmie się wnikliwie.
Podkreślił, że prokuratura będzie sprawdzać sposób przygotowania tej budowy i sposób wyznaczenia terenu. Ponadto inwestycja ma różnego rodzaju harmonogramy i plany, w tym te dotyczące rozbiórki. - Z nimi w szczególności prokuratura będzie się chciała zapoznać. Chodzi o kwestie wygrodzenia terenu i zapewnienia bezpieczeństwa osobom, które w pobliżu tej budowy mogły się znajdować - powiedział prok. Gąsiorowski.
Obecnie przejmowana jest cała dokumentacja inwestycji, która znajduje się u inwestora i u wykonawcy.
Jeszcze w czwartek przesłuchano w charakterze świadków kierownika budowy, kierownika robót rozbiórkowych, operatorów dwóch koparek, a także właścicielkę zniszczonego samochodu oraz policjantów, którzy byli pierwsi na miejscu zdarzenia.
Prace na wiadukcie natychmiast po zawaleniu jego części zostały wstrzymane. - Prokuratura jest zdania, że do wznowienia prac rozbiórkowych i ewentualnych dalszych prac inwestycyjnych powinno dojść dopiero, gdy wypowie się na ten temat uprawniony organ - nadzór budowlany. Ponieważ inwestycja jest dosyć skomplikowana, to zapewne Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego będzie w tej sprawie musiał zająć stanowisko - ocenił prok. Gąsiorowski.
Zastępca prezydenta miasta do spraw gospodarczych Andrzej Kierzek wyjaśniał, że most złożył się szybciej niż przewidział to wykonawca. To tłumaczenie nie przekonuje jednak mieszkańców Koszalina, oburzonych sprawą.
Jak donosi polsatnews.pl, uważają oni, że władze miasta nie zamykając ulicy dla ruchu naraziły kierowców na niebezpieczeństwo. "Wczoraj i dzisiaj szedłem pod tym wiaduktem i zastanawiałem się jak to jest możliwe, ze przejście i przejazd nie jest zamknięty" - napisał jeden z internautów.