Wyrok nie jest prawomocny. Obrona zapowiedziała apelację. Sąd zgodził się na publikację danych osobowych i wizerunków oskarżonych. Elżbieta Strzelec została skazana na 10 lat więzienia, jej mąż Roman Strzelec - na 9 lat. Wymierzone kary są wyższe od żądanych przez prokuraturę, która domagała się 9 lat więzienia dla Elżbiety Strzelec i 7 lat dla Romana Strzelca. Obrońca kobiety wnosił w mowie końcowej o dwa lata bezwzględnego więzienia; obrońca mężczyzny - o uniewinnienie. Za takim wyrokiem - według obrony - miało przemawiać to, że Roman Strzelec z powodu pracy rzadko bywał w domu i nie wiedział co się dzieje z dziećmi. Natomiast niewątpliwą winę Elżbiety Strzelec miały umniejszać błędy popełnione przez instytucje przyznające jej prawa rodzica zastępczego. Sąd nie podzielił tej argumentacji. Sędzia Jacek Matejko w ustnym uzasadnieniu wyroku powiedział, że "okoliczności przyznania oskarżonym dzieci nie mają znaczenia dla oceny ich czynów, gdyż oskarżeni dobrowolnie przyjęli na siebie obowiązek opieki nad obcymi dla nich dziećmi". W ocenie sądu również fakt długiego przebywania w pracy przez Romana Strzelca nie mógł być okolicznością łagodzącą, gdyż zebrany w toku śledztwa i przewodu sądowego materiał wskazuje na to, że małżonkowie, znęcając się na dziećmi, "działali wspólnie i w porozumieniu". Jednym z dowodów świadczących o wspólnym działaniu były zabezpieczone przez policję sms-y, w których małżonkowie wymieniali się informacjami "odnośnie form i sposobów znęcania się". Sędzia Matejko podkreślił, że choć "rozstrzygnięcie niewątpliwie jest surowe, to nie rażąco surowe, zaś wymierzona kara jest adekwatna do wyjątkowo wysokiego stopnia winy i szkodliwości popełnionych czynów". Z ustaleń prokuratury i sądu wynika, że do znęcania się nad rodzeństwem - dwoma chłopcami wieku 11 i 12 lat oraz 5-letnią dziewczynką - dochodziło niemal do początku przyjęcia ich przez zastępczych rodziców do domu. Wobec dziewczynki znęcanie się miało charakter szczególnego okrucieństwa. Dziewczynka m.in. była bita rękami po głowie i twarzy i skórzanym pasem po całym ciele; rzucano nią o ścianę i na podłogę, zaś otwarte rany posypywano solą. Dziecko doznało licznych obrażeń, które m.in. doprowadziły do pourazowej martwicy skóry podbrzusza. Po przyjęciu dziewczynki do szpitala konieczny był przeszczep skóry. Chłopcy również byli mocno bici. Zastępczy rodzice zmuszali ich także do bicia siostry, strasząc, że jeśli komuś powiedzą o tym, co dzieje się w domu, trafią do zakładu poprawczego. Rodziną zastępczą mieszkający koło Koszalina małżonkowie zostali 13 grudnia 2007 r. na mocy postanowienia Sądu Rejonowego w Kętrzynie. O prawo opieki nad dziećmi ubiegali się od kilku miesięcy. W trakcie śledztwa i procesu przed koszalińskim sądem ustalono, że jednym z głównych motywów ubiegania się o prawa rodziny zastępczej była chęć poprawienia sytuacji finansowej i materialnej. Przed ogłoszeniem wyroku sąd przesłuchał jednego z policjantów, którzy przesłuchiwali małżonków zaraz po ich zatrzymaniu. Przesłuchanie to było skutkiem ujawnienia przez oskarżonych na jednej z rozpraw faktu wymuszania na nich zeznań. Sąd chciał przesłuchać dwoje funkcjonariuszy. Okazało się to jednak niemożliwe, bo policjantka jest w zagrożonej ciąży i nie mogła się stawić. Przesłuchanie nie potwierdziło wymuszania zeznań.