Mieszkańcy okolic Koszalina wszystkie swoje niepowodzenia wiążą z likwidacją swojego województwa i utworzeniem jednego dużego - zachodniopomorskiego. - Zaniedbali nas, odsunęli od jakiejkolwiek większej kasy. Czujemy się jak na uboczu, jak na odludziu. Nie mamy funduszy np. na drogi. Wszystko Szczecin inwestuje u siebie - mówią. Po zmianie będzie lepiej. Z pracą, z lekarzami, ze wszystkim - dodają. Pod petycją, która ma trafić do Sejmu, zebrali już ponad 50 tys. podpisów. Aby w tej sprawie odbyła się sejmowa debata, potrzebują jeszcze 34 tys. Co ciekawe, mieszkańcy Szczecina nie mają nic przeciwko odłączenia byłego woj. koszalińskiego. Co więcej, twierdzą, że przyłączenie Koszalina nic regionowi nie dało. - Co dostaliśmy? - pytają. Bezrobocie, te popegeerowskie tereny? Zdaniem wojewody zachodniopomorskiego nie można rozdrabniać regionów, tylko duże województwa mogłyby w zjednoczonej Europie pokazywać oblicze konkurencyjne dla tych już istnieją właśnie tam. Z kolei Włodzimierz Puzyna, rektor Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Szczecinie zbija argument o wyższych pieniądzach dla Koszalina, mówiąc, że teraz miasta mają większe budżety niż województwa. Ponadto, według niego, nie zmniejszy się bezrobocie. - Powstałoby 200 nowych miejsc pracy w administracji i o tyle być może zmniejszyłoby się bezrobocie - mówi. Puzyna zaznacza także, że całą tę wojnę o środkowopomorskie wywołali politycy, pogłębiając w ten sposób koszalińsko-szczecińskie antagonizmy. Wygra jeden czy drugi polityk, zasiądzie w Sejmie, a te emocje to złe emocje - wyjaśnia.