Urzędnicy mieli polecieć wojskową Casą, ale w ostatniej chwili wykorzystano rządowy samolot Tu-154. Na pokład zabrali prezenty o wartości 30 tysięcy złotych, więc nie jest to jakaś porażająca kwota. Wielu chciało za to wcielić się w rolę Świętego Mikołaja. Wszystkie dary udało im się rozdać jednego dnia. Natomiast od kilku dni urzędnicy zwiedzają wojskową bazę w oczekiwaniu na samolot powrotny. Oczywiście na koszt państwa. Po pierwsze, żywi ich wojsko, a po drugie za każdy dzień wycieczki do Iraku otrzymują dietę w wysokości 60 dolarów. Sam przelot urzędników w jedną stronę kilkakrotnie przewyższył wartość darów. Tylko jedna godzina lotu rządowym Tupolewem kosztuje 36 tysięcy złotych. A do Iraku leci prawie 4 godziny. Najbardziej tajemniczy w tej sprawie jest organizator wycieczki. Samolotem może dysponować jedna z czterech kancelarii - premiera, prezydenta, Sejmu lub Senatu. Kancelaria premiera mówi jednak, że to nie ona, a wojsko pytane o zleceniodawcę nabiera wody w usta.