Konsternacja w Szczecinie. Wiadomo, ilu uczniów chodzi na edukację zdrowotną
Szczeciński samorząd odnotował wyjątkowo niewielkie zainteresowanie uczniów edukacją zdrowotną - jeszcze mniejsze niż w Łodzi, Rzeszowie czy Warszawie. Wyniki porównano z frekwencją na wychowaniu do życia w rodzinie. Rezultaty mogą zaskakiwać. Tymczasem rodzice, z którymi rozmawiała Interia, wskazują na powody wypisania dzieci z edukacji zdrowotnej. - To jest chory system. Nie dziwię się, że córka miała dość - mówi Interii ojciec licealistki.

W skrócie
- W Szczecinie bardzo mało uczniów bierze udział w zajęciach z edukacji zdrowotnej, szczególnie w liceach i technikach.
- Rodzice tłumaczą rezygnacje swoich dzieci głównie przyczynami logistycznymi i przepełnionym planem zajęć, a nie niechęcią do przedmiotu.
- Frekwencja na tych zajęciach w Szczecinie jest niższa niż w innych dużych miastach Polski, a podobny trend widać także w statystykach ogólnopolskich.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Spośród 5931 uczniów szczecińskich liceów z edukacji zdrowotnej wypisało się 5257, a spośród 2967 nastolatków chodzących do techników z nowego przedmiotu zrezygnowały 2752 osoby.
Oznacza to, że zaledwie 11 proc. uczniów liceów i siedem proc. z techników ze Szczecina bierze udział w zajęciach z edukacji zdrowotnej.
Nieco niższy procent rezygnacji - ale też przekraczający 85 proc. - jest w szkołach branżowych pierwszego stopnia.
Chętniej na edukację zdrowotną chodzą młodsze dzieci. W szkołach podstawowych w stolicy województwa zachodniopomorskiego zrezygnowało 56 proc. rodziców.
Edukacja zdrowotna. "Czysta pragmatyka"
Statystyki opublikował wiceprezydent Szczecina, Marcin Biskupski w odpowiedzi na interpelację radnego Szczecina z Prawa i Sprawiedliwości, Macieja Kopcia. - Dane dotyczą uczniów których rodzice albo pełnoletni uczniowie zgłosili dyrektorowi szkoły w formie pisemnej rezygnację z udziału w zajęciach z edukacji zdrowotnej w roku szkolnym 2025/2026 - wyjaśniał wiceprezydent Biskupski.
Radny Kopeć - w czasach rządów PiS-u wiceminister edukacji narodowej, a wcześniej wicedyrektor jednego ze szczecińskich liceów i wojewódzki kurator oświaty - domagał się szczegółowych informacji. - Proszę o przedstawienie danych w zestawieniu tabelarycznym, w ujęciu liczbowym i procentowym, odrębnie dla wszystkich szkół - pisał w interpelacji Kopeć.
Wyniki zaskoczyły. Uczniowie ze Szczecina chodzą na edukację zdrowotną jeszcze mniej chętnie niż ich koledzy i koleżanki z innych dużych miast. Polska Agencja Prasowa, która zbierała dane wyliczała, że w Warszawie zrezygnowało 86 proc. uczniów szkół ponadpodstawowych, w Łodzi niemal 80 proc., a w Rzeszowie prawie 82 proc.
Rodzice nastolatków ze Szczecina, z którymi rozmawiała Interia, mówią, że nie decydowały uprzedzenia do nowego przedmiotu, a czysta pragmatyka. - Nasze dziecko chciałaby chodzić i my też bardzo chcielibyśmy, aby chodziło na edukację zdrowotną, ale ma bardzo dużo zajęć - mówi Interii pan Tomasz, którego córka uczęszcza do trzeciej klasy jednego z najlepszych szczecińskich liceów.
Opisuje, że trzy razy w tygodniu jego dziecko zaczyna lekcje tuż po 7 rano, a edukacja zdrowotna jest w planie w kolejny dzień, także po 7. - Wolała zrezygnować, żeby chociaż dwa dni w tygodniu rozpoczynać lekcje o 8, a nie niemal codziennie o godzinę wcześniej. Gdyby te zajęcia były w środku planu, to na pewno by na nich była, a my, jako rodzice, byśmy byli z tego bardzo zadowoleni. A tak to trzeba wszystko samemu tłumaczyć - opowiada pan Tomasz. Przekonuje, że jego córka "nie zrezygnowała z żadnych innych powodów, oprócz tych pragmatycznych".
"To jest chory system. Nie dziwię się, że córka miała dość"
Pani Małgorzata ma dwóch nastoletnich synów w dwóch różnych szczecińskich technikach. Żaden z nich nie chodzi na edukację zdrowotną. - Absolutnie nie ma tutaj powodów politycznych, są za to logistyczne - mówi w rozmowie z Interią. Opisuje zebranie z rodzicami jeszcze pod koniec poprzedniego roku szkolnego, podczas którego wychowawczyni klasy jednego z jej synów pytała o zainteresowanie edukacją zdrowotną. - Wszyscy rodzice obecni na zebraniu z automatu wypisali swoje dzieci. Dało się odczuć podejście, że to jest kolejna godzina, którą dziecko spędza w szkole i obawę, że będzie po lekcjach trzeba czekać godzinę czy dwie na edukację zdrowotną i lekcja zaczynie się dopiero o 16 albo 17 - relacjonuje pani Małgorzata.
Rodzice nastolatków ze Szczecina, mimo tego, że swoje dzieci wypisali, żałują, że w ich mieście edukacja zdrowotna jest tak mało popularna. - Moi synowie są bardzo dobrze zorientowani prozdrowotnie. Lata temu nie umieli jeszcze dobrze mówić, a już wiedzieli, że trzeba sprawdzać czy w tym, co pijemy jest cukier i że można wybrać sok bez dodatkowego cukru, więc uważam, że dla nich takie lekcje to na pewno byłoby fajne uzupełnienie ich wiedzy, która na temat odżywiania czy ruchu jest szeroka - uważa pani Małgorzata.
- To jest chory system. W tamtym roku moja córka miała pięć razy w tygodniu na 7 rano do szkoły, więc musiała wstawać o 5:30 albo najpóźniej o 6. Nie dziwię się, że teraz powiedziała, że ma dosyć - dodaje pan Tomasz, ojciec licealistki. Urzędnicy przypominają, że to dyrektorzy szkół decydują, w którym miejscu w planie lekcji jest edukacja zdrowotna.
Niska frekwencja na edukacji zdrowotnej. Rodzice masowo wypisali swoje dzieci
Po informacjach z kolejnych miast o niskiej frekwencji na edukacji zdrowotnej, minister edukacji narodowej, Barbara Nowacka mówiła o "roku przeznaczonym na przyjęcie się nowego przedmiotu i czas zwalczania fake newsów".
- Burza polityczna rozpętana przez Episkopat i polityków prawnicy spowodowała, że przedmiot został wprowadzony jako nieobowiązkowy, a oczywistą konsekwencją nieobowiązkowości jest to, że spora część uczniów i rodziców zdecyduje się niestety na nieskorzystanie z przedmiotu - komentowała Nowacka.
Edukacja zdrowotna a wychowanie do życia w rodzinie
W interpelacji do władz Szczecina były wiceminister edukacji narodowej, oprócz podania dokładnych liczb uczniów biorących udział w edukacji zdrowotnej, prosił także o porównanie z frekwencją na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie. To właśnie w miejsce tego przedmiotu MEN wprowadził "EZ". Wówczas rezygnacji było jeszcze więcej.
W roku szkolnym 2024/2025 z lekcji zrezygnowało prawie 95 proc. uczniów szczecińskich liceów, 98 proc. z techników, 95 proc. ze szkół branżowych pierwszego stopnia i prawie 62 proc. ze szkół podstawowych.
Tobiasz Madejski














