Mirosław D. uważa, że jest niewinny. Winą za przestępstwa karno-skarbowe obarcza innych pracowników klubu: księgowego i dyrektora. - Poprzedni zarząd zwrócił się - nie będę przesadzał jak powiem, że było to na kolanach - Mirek przyjdź i pomóż - mówił dziś powiatowy szef SLD ze Stargardu. Niedługo potem zadłużony klub został wycofany z rozgrywek. Mirosław D. żałuje dziś, że został prezesem Błękitnych, ale jak przyznał w rozmowie z sędzią - był nim świadomie. Wśród świadków w sądzie pojawiła się cała lokalna śmietanka SLD a nawet szef Agencji Nieruchomości Rolnych, Roman Kobyliński. Tak się bowiem składa, że członkowie zarządu klubu Błękitni to sami swoi. Co ciekawe obrońcą wicestarosty jest ten sam adwokat, z winy którego wdowy ofiar Heweliusza nie dostały odszkodowań.