W tej sytuacji postanowił wystąpić do Prezydenta RP z wnioskiem o zrzeczenie się polskiego obywatelstwa. Oprócz niektórych urzędników Urzędu Gminy w Wałczu, chyba tylko mieszkańcy Karsiboru oraz najbliższych miejscowości wiedzą, gdzie leży Dobrogoszcz. Prawdę jednak mówiąc, nazywanie stojących w szczerym polu dwóch budynków miejscowością to lekka przesada, lecz co zrobić, skoro nazwa figuruje na mapach i drogowskazie. Oprócz wspomnianych budynków nie ma tu dosłownie nic, a od Kasiboru dzieli Dobrogoszcz trzy kilometry dziurawej, błotnistej i nadającej się tylko do jazdy terenowym samochodem drogi. Mieszka tu kilka rodzin i pewnie każda ma swoje duże i małe problemy, z którymi stara się zmierzyć, jednak to o Mieczysławie Banachu od kilkunastu lat co jakiś czas bywa głośno. Mieszkaniec Dobrogoszczy konsekwentnie i stanowczo domaga się bowiem prawa do godnego życia. Pan Mieczysław ma na sumieniu kilka grzechów z przeszłości, a z niektórymi sąsiadami nie żyje w całkowitej zgodzie (kilka razy musiała interweniować policja), jednak twierdzi, że on jest niewinny: zatargi prowokują właśnie sąsiedzi, policja bierze ich stronę, a urzędnicy nic nie robią, aby ulżyć mu w jego trudnej sytuacji. Dlatego postanowił zrzec się obywatelstwa i przestać być Polakiem. Urodził się 57 lat temu na wsi pod Słupskiem. Podstawówka, szkoła średnia, w jego przypadku technikum telekomunikacyjne, wojsko. Właśnie w wojsku w 1971 roku uległ poważnemu wypadkowi i od tamtego czasu jest na rencie. W końcu lat 70 trafił do Różewa, skąd pochodziła jego żona. Nie ułożyło im się i po niespełna czterech latach każde poszło w swoją stronę. Ich dorosłe dzieci mają własne rodziny i los ojca zbytnio nie zaprząta ich uwagi. W 1980 roku M. Banach dostał mieszkanie w Dobrogoszczy. - Jestem po trzech operacjach kręgosłupa, a czeka mnie czwarta - opowiada pan Mieczysław. - Mam padaczkę pourazową, bardzo słaby wzrok i jeszcze kilka chorób. Kto takiego wraka przyjmie do pracy? Renta to całe 415 złotych, opieka społeczna dorzuca co dwa miesiące 150 złotych. Leki są drogie, więc nie wszystkie wykupuję, a trzeba jeszcze zapłacić za prąd i wodę. Na jedzenie już czasami nie wystarcza. Dobrze, że mam własne ziemniaki i trzy kury, więc kartofle i smalec ze sklepu oraz jajka to podstawa mojego jedzenia. Smaku mięsa czy kiełbasy już nie pamiętam. To, w czym mieszkam, to ruina. Zimą przez drzwi nawiewało mi śnieg. Gmina obiecała naprawić i wymalować ściany, ale nic się w tej sprawie nie dzieje. A jeszcze chcą mnie z tej nory wyrzucić, bo nie płacę za mieszkanie. Nie płacę, bo mnie nie stać. Mam zaświadczenie lekarskie, że powinienem mieszkać blisko środków komunikacji, żebym mógł pojechać do lekarza czy sklepu, a ja do autobusu muszę iść trzy kilometry do Karsiboru! O Stanisławie Banachu świat usłyszał po raz pierwszy w 1987 roku kiedy to przed Ministerstwem Sprawiedliwości w Warszawie oblał się benzyną i podpalił na znak protestu przeciw niesprawiedliwości polskich sądów. Lekarze go jednak uratowali, a po wyzdrowieniu trafił do więzienia. Z trzyletniego wyroku odsiedział 12 miesięcy. - Fakt: znaleźli u mnie aparaturę do pędzenia bimbru, znaleźli też wiertarkę i szlifierkę skradzione z jakiegoś magazynu - przyznaje. - Ale gwintownica? Gwintownicy nie miałem, tylko mi ją dołożyli. Dlatego zacząłem pisać, gdzie się dało, odwołania, ale ani Sąd Wojewódzki, ani Rada Ministrów, ani Rzecznik Praw Obywatelskich mi nie pomogli. Więc się podpaliłem. Drugi raz był na dworcu w Wałczu 11 listopada 1999 roku, tym razem w proteście przeciwko postawie gminy, która według Mieczysława Banacha nie dba o swoich mieszkańców. Został uratowany przez przypadkowych przechodniów, choć poparzenia miał bardzo poważne. - Dług za mieszkanie miałem mieć umorzony, ale mnie oszukali i nikt nie przejmował się moją sytuacją - wylicza - Teraz też rozważałem możliwość podpalenia, jednak postanowiłem, że najpierw zrzeknę się polskiego obywatelstwa. W tym kraju już nie można żyć, na pomoc nie można liczyć, więc nie chcę być już Polakiem. - Kryterium dochodowe dla osoby żyjącej samotnie wynosi 477 złotych - mówi kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej - Dochody pana Banacha przekraczają tę sumę, co nie znaczy, że nie otrzymuje od nas żadnej pomocy. Ma przyznany dodatek mieszkaniowy oraz zasiłek celowy np. na zakup leków. Wykonuje wszystkie nasze zalecenia, choć muszę przyznać, że jest uciążliwy i czasami przychodzi do nas z wyimaginowanymi problemami. GOPS ma pod swoją opieką 1510 rodzin i nimi również musimy się zająć. Mieczysław Banach nie chce już być Polakiem także przez sąsiadów, z którymi nie może się dogadać. - Mój sąsiad z góry nadużywa alkoholu i potem wszczyna awantury - twierdzi. - Po pijanemu rozwalił drzwi prowadzące na nasz wspólny korytarz i teraz wiatr tam hula. Z kolegami do kieliszka i najczęściej wieczorami urządzają libacje. Kiedy powiadomiłem policję to oni wzięli stronę sąsiada, a mnie zagrozili, że zrobią mi sprawę za nieuzasadnione wezwanie. A dzieci z góry często biegają po schodach i zakłócają mój spokój. - Pan Mieczysław jest bardzo uciążliwy i wszystko mu przeszkadza - twierdzi mieszkająca po sąsiedzku pani Ania - Rąbie drewno w domu, pali w piecu nie wiadomo czym i strasznie czasami dymi, a cały czas straszy nas policją. A policjanci, jak przyjeżdżają z interwencją, to największe pretensje mają właśnie do niego i nawet mi radzili abym z tym problemem poszła do dziennikarzy. Inni sąsiedzi potwierdzają słowa pani Anny, ale przyznają, że Mieczysław Banach żyje w naprawdę trudnych warunkach i większa pomoc powinna się dla niego znaleźć. Samospalenie - rodzaj demonstracyjnego samobójstwa, polegający zazwyczaj na oblaniu się łatwopalnym płynem i podpaleniu. Często jest to forma radykalnego protestu, zwłaszcza o charakterze politycznym, postrzegana dość kontrowersyjnie. Niektóre systemy filozoficzne czy religijne dopuszczają jednak samospalenie jako poświęcenie się w imię wyższego celu. Najbardziej znane przypadki samospaleń: - ks. Adolf Fedukowicz, 4 marca 1925 roku - według niepotwierdzonych oficjalnie relacji podpalił się w proteście przeciwko prześladowaniu duchowieństwa przez władze sowieckie - Szmul Zygielbojm, 13 maja 1943 roku w Londynie - w imię protestu przeciwko obojętności świata na losy Żydów polskich podczas powstania w getcie. W PRL-u akty samospalenia zostały dokonane przez: - Ryszarda Siwca, 8 września 1968 roku - protest przeciwko interwencji Wojska Polskiego w Czechosłowacji oraz łamaniu praworządności i wolności w Polsce, - Waldemara Badylaka, 21 marca 1980 roku - przeciwko przemilczeniu zbrodni katyńskiej, a także - Piotra Olszowskiego, 14 marca 1970 roku - domniemanego "Wampira z Zagłębia", osobę chorą psychicznie. Zamordował żonę i dzieci, a następnie podpalił siebie i dom. W Polsce w 2006 roku popełniono 4090 samobójstw, jednak z kilkunastu rodzajów śmierci, jaki zadali sobie desperaci, w policyjnych statystykach nie ma ani jednego samospalenia. Autor: quarted