Pożar w hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim wybuchł po północy z niedzieli na poniedziałek. Spośród 77 osób, które - jak ustalono - przebywały tam, 54 żyją; 23 osoby uznawane są za zaginione. Ponieważ znaleziono 21 ciał, los dwóch osób nadal jest nieznany. Policja szuka też 15-latki, która w poniedziałek opuściła szpital. W szpitalach w Kamieniu Pomorskim, Gryficach i Szczecinie pozostaje 12 rannych, w tym ośmiomiesięczne dziecko. Zdaniem lekarzy nic bezpośrednio nie zagraża życiu pacjentów. W kamieńskim szpitalu przebywają osoby ze złamaniami, drobnymi ranami i poparzeniami. Tymczasem na pogorzelisku pracuje zespół, który ma przygotować pierwsze wnioski dotyczące przyczyn tragedii. Mają też rozpocząć pracę eksperci Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, którzy za pomocą kamery sferycznej dokonają oględzin spalonego budynku. Byli mieszkańcy hotelu twierdzą, że był on w złym stanie technicznym; nieco ponad rok temu został przystosowany jako budynek socjalny. Wcześniej przez kilka lat stał pusty. Mieszkały tu rodziny z dziećmi, ale były też osoby z problemem alkoholowym, z których powodu - jak potwierdziła Alicja Śledziona z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie - dochodziło do policyjnych interwencji. Miasto - jak powiedziała kierowniczka kamieńskiego Ośrodka Pomocy Społecznej - nie miało jednak możliwości, by rodziny z dziećmi umieszczać w lepszych lokalach zastępczych. Prawo do lokalu socjalnego zyskują osoby, które nie posiadają mieszkania i wyrokiem sądu otrzymują prawo do zamieszkania w takim lokalu bądź osoby żyjące w niedostatku. Decyduje o tym gmina. Maksymalny okres najmu lokalu socjalnego ustala gmina; nie może to być więcej niż 5 lat. Sekcję zwłok ofiar pożaru rozpoczęli we wtorek biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. Zaczął też pracę specjalny zespół składający się z czterech prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Szczecinie i policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, który ma wyjaśnić okoliczności tragedii. Na środę zaplanowano oględziny na miejscu pożaru, którymi będzie kierował prokurator; wezmą w nich udział m.in. specjaliści ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Burmistrz Kamienia Pomorskiego Bronisław Karpiński zapowiedział wypłatę pierwszych zapomóg. Poszkodowani mają już dach nad głową i wyżywienie. Udzielana jest pomoc psychologiczna. Władze miasta przygotowują lokalizację pod budowę nowego budynku socjalnego. Rząd zapowiedział, że wraz z samorządem Kamienia Pomorskiego sfinansuje odbudowę hotelu socjalnego. Na pomoc dla poszkodowanych minister finansów przeznaczył 1 mln zł. Pieniądze na ten cel przeznaczył też wojewoda zachodniopomorski. 50 tys. zł przekazała Caritas Polska. Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej zapewniła osobom poszkodowanym żywność oraz artykuły pierwszej potrzeby (w tym odzież). Władze Gdańska oferują 38-metrowe mieszkanie dla czteroosobowej rodziny. W lubuskim Urzędzie Wojewódzkim we wtorek rozpoczęła się zbiórka produktów higienicznych, odzieży i koców, które będą przekazywane pogorzelcom. Także w innych miejscowościach prowadzone sa zbiórki pieniędzy i artykułów dla poszkodowanych; zbiórkę prowadzi też ZHP. NIK zapowiedziała ponowną kontrolę w inspektoracie nadzoru budowlanego w Kamieniu Pomorskim. Ma sprawdzić, czy zostały zrealizowane zalecenia pokontrolne ze stycznia 2006 r. Z poprzedniej kontroli wynikało, że inspektorat nie wypełniał należycie przewidzianych prawem obowiązków - m.in. nie wszczynał postępowań, a sprawcom samowoli budowlanych wręczano mandaty zamiast kierowania spraw do prokuratury. W ciągu dwóch tygodni Główny Inspektorat Nadzoru Budowlanego ma zebrać informacje, ile jest w całym kraju budynków takich jak hotel socjalny w Kamieniu Pomorskim, który spłonął. We wtorek wróciła też sprawa zarzutu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że nie został poinformowany przez rząd o pożarze. Premier Tusk oświadczył, że w poniedziałek rano był zbyt przejęty tragicznym pożarem i "miał na głowie co innego niż zastanawianie się, kto kogo o nim informuje". Natomiast rzecznik rządu Paweł Graś przyznał, że jego poniedziałkowe słowa, że "wystarczyło włączyć telewizor", żeby być poinformowanym, były "niefortunnym stwierdzeniem", ale - jak tłumaczył - stwierdził tylko fakty.