Ekspozycję, zatytułowaną "Ciągle widzę ich twarze", ustawiono w centrum Szczecina, na Placu Solidarności, przy pomniku upamiętniającym wydarzenia grudniowe. Na placu stanęły duże tablice z czarno-białymi fotografiami i krótkim rysem biograficznym zabitych w 1970 roku przez wojsko i milicję. W większości ofiary śmiertelne to ludzie, którzy przypadkowo znaleźli się wówczas w pobliżu zajść. Byli wśród nich m.in. uczniowie, był nauczyciel, było kilku pracowników stoczni, był rolnik. Od kul milicji lub wojska zginęła wtedy 16-letnia Jadwiga Kowalczyk, uczennica II klasy szkoły rolniczej, którą śmiertelna kula dosięgła, gdy wyglądała przez okno mieszkania. Jej rówieśnik - Stefan Stawicki, uczeń II klasy szkoły budowy okrętów, został śmiertelnie postrzelony niedaleko bramy głównej stoczni, gdy szedł chodnikiem. 18-letniego Stanisława Kamacia, pracownika komunikacji, zastrzelono w trakcie manifestacji, do której się przyłączył. W stoczniowej odlewni zginął 22-letni Eugeniusz Błażewicz. W skardze do KC PZPR jego ojciec napisał: "zastrzelili mi synka, jakby to było łowne zwierze". Ekspozycja, nie prezentowana nigdy wcześniej w całości, została przygotowana przez szczecińskiego fotografika Andrzej Łazowskiego i dziennikarzy regionalnej "Gazety Wyborczej". Na jej drugą część, która zostanie otwarta 17 grudnia, w 37 rocznicę wydarzeń, złożą się zdjęcia osób rannych w zamieszkach. 17 grudnia 1970 roku na wieść o ogłoszeniu przez ówczesne władze państwowe podwyżek cen żywności, w Stoczni im. Adolfa Warskiego (obecnie Stocznia Szczecińska Nowa) zaczął się strajk. Stoczniowcy wyszli na ulice. Stopniowo dołączali do nich pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina. Protestujący przeszli do centrum miasta pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Wczesnym popołudniem zgromadziło się tam ok. 20 tys. osób. Protestujący chcieli rozmawiać z przedstawicielami KW PZPR, jednak ich żądania nie zostały spełnione. Rozgoryczeni manifestanci podpalili gmach Komitetu. W odpowiedzi milicja i wojsko zaczęły strzelać w kierunku tłumu. Według oficjalnych danych, w grudniowych zamieszkach zginęło w Szczecinie 16 osób, ponad 100 raniono. Ciała zabitych chowano po kryjomu w nocy, a w pochówku mogła uczestniczyć jedynie najbliższa rodzina.