Sobotnie wieczorne mocne zachmurzenie i deszcz były niczym w porównaniu z warunkami pogodowymi dnia pierwszego festiwalu. Dlatego więc na koncerty dnia następnego przybyli nie tylko prawdziwi śmiałkowie - dało się zauważyć, że liczba festiwalowiczów zwiększyła się znacznie. Niektórzy z nich zabezpieczyli się w parasole i kalosze, bo jak wiadomo - "przezorny zawsze ubezpieczony". Oblegali oni licznie ogródki piwne, miejsca siedzące w Teatrze Letnim i tańczyli pod sceną. Choć organizatorzy spodziewali się zapewne tłumów słuchaczy z całej Polski, to i tak, mimo niskiej frekwencji, czuć było, naszym zdaniem, wspaniałą atmosferę festiwalową. Dla artystów występujących na Boogie Brain były to zupełnie nowe doznania - w końcu zwykle grają oni w kameralnych klubach dla garstki miłośników dźwięków albo dla masowej publiczności. Tu, w Szczecinie, grali dla niewielkiej liczby słuchaczy podczas festiwalu (a te z założenia mają ściągnąć jak największą ilość ludzi). Wiele spontaniczności Występy muzyków obfitowały w wiele spontanicznych akcji, które tworzą klimat takich imprez. Podczas koncertu Roya Ayersa koledzy wręczyli mu tort z okazji jego urodzin. Zaintonowali też "Happy Birthday". Po odśpiewaniu angielskiej wersji życzeń zgromadzeni w Teatrze Letnim wykonali... "Sto lat!". Muzycy podziękowali za ten gest długimi solówkami. W pamięć zapadł szalony występ perkusisty zespołu, a jego sposób używania pałeczek robił wrażenie. Wiekowi muzycy na scenie zdawali się zapomnieć o swoim wieku - wygłupiali się, rozweselali publiczność. Ich tradycyjne jazzowo-funkowo-soulowe brzmienia były jak lekcja historii. - To dobrze, że na Boogie Brain pokazuje się też klasykę - powiedział nasz rozmówca, Marcin - Wielu młodych festiwalowiczów nigdy sama z siebie pewnie po takie dźwięki by nie sięgnęła. Mnóstwo tańca Po chilloutowym Royu Ayersie i loungeowym występie Prosumera & Murata Tepeli z Elif Bicer przyszła pora na dawkę szybkich brzmień. Uczestników festiwalu do tańca poderwały drum'n'bassowe dźwięki tworzone przez znakomitą Dj Storm (niekwestionowanej dla nas gwiazdy wieczoru) i wokal Mc Rage'a. Muzyk miał świetny kontakt z publicznością, co chwila padały zawołania o "więcej wrzasku, więcej hałasu". Mc Rage pozdrawiał Polskę i krzyczał, że tu jest "dobra muzyka i dobrze ludzie". Tylko jeden obcojęzyczny wokalista zdecydował się na odważny ruch wymówienia słowa "Szczecin" - Sgt Pokes. Przedstawiciel dub stepu spontanicznie wyskoczył na scenę jeszcze podczas występu Dj Storm i Mc Rage'a. Wraz z Cokim zaprezentowali kawałek Eminema i powiedzieli: "tego się nie powinno słuchać. My pokażemy wam dobrą muzykę". Taki festiwal jest potrzebny Choć codzienne słuchamy muzyki w odtwarzaczach, zachwycamy się kolejnymi jej odmianami i nowymi produkcjami, to jednak żywy kontakt z wykonawcami jest niezwykle potrzebny. Wtedy można inaczej spojrzeć na tworzone przez nich brzmienia. A także otworzyć się na inne gatunki muzyczne i zintegrować się z ich fanami. Anna Duda