Mężczyzna był bardzo osłabiony i wycieńczony - poinformowała rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Monika Bąk. 61-letni mężczyzna, który prowadził głodówkę od dziesięciu dni, zasłabł już po raz drugi i po raz drugi wzywano do niego pogotowie. Poprzednio jednak nie zgodził się na przewiezienie do szpitala. - Tym razem lekarz poprosił nas, byśmy go namówili. Powiedzieliśmy mu, że nie warto umierać za ten rząd -powiedziała jedna z protestujących Julia Jarosz. Obecnie przed gmachem sądu głoduje trzynaście osób. Protestują przeciwko nieprawidłowościom, do których - według nich - dochodzi w szczecińskim sądownictwie. Piją tylko wodę, śpią na leżakach lub w samochodach. Cztery osoby - jak twierdzi Jarosz - nie przyjmują już nawet płynów. Głodujący domagają się przyjazdu do Szczecina ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, któremu zamierzają przekazać dokumenty mające potwierdzić istnienie tych nieprawidłowości. Żądają też, by szef resortu powołał prokuratora, który miałby się tą sprawą zająć. W resorcie sprawiedliwości miało w środę dojść do spotkania przedstawiciela ministerstwa z protestującymi, jednak nikt z głodujących do Warszawy nie pojechał. Żadnego nowego terminu spotkania nie ma. Jarosz zapowiedziała, że protestujący, nawet gdyby ponownie zaproszono ich do Warszawy, do stolicy nie pojadą, ponieważ są na to zbyt osłabieni. Główne nieprawidłowości, do których - według protestujących - dochodzi w szczecińskim sądownictwie to przewlekłość postępowań oraz bezkarność sędziów i m.in. komorników, którzy często - jak twierdzą protestujący - mają na swym koncie przestępstwa i nie są za te czyny pociągani do odpowiedzialności karnej. Innym problemem ma być rzekomo bezprawne delegowanie sędziów rejonowych do orzekania w sprawach rozpatrywanych przez sąd okręgowy. Według Julii Jarosz, pokrzywdzonych przez tutejsze sądy "w samym Szczecinie jest ok. 4,5 tysięcy". Te osoby - jak twierdzi - zgłaszają się do tamtejszego oddziału Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, w którym działa Jarosz. Większość uczestników głodówki ma w sądach sprawy lokatorskie, komornicze czy karne. Twierdzą, że "na własnej skórze" doświadczyli nieprawidłowości.