W nocy, kiedy doszło do zabójstwa, 21-letni syn jednej z ofiar wypadł lub wyskoczył z okna mieszkania, w którym rozegrał się dramat. Jednak obecna na miejscu policja nie próbowała wyjaśnić przyczyn zdarzenia. Wczoraj mężczyzna przyznał się do potrójnego zabójstwa. - Z dotychczasowych ustaleń wynika, że policjanci podjechali, zauważywszy stojącą na sygnale karetkę pogotowia. Chcieli zapytać, co się stało. Jak dokładnie przebiegała rozmowa, będzie ustalone - tłumaczy Artur Marciniak ze szczecińskiej policji. Dodaje on, że komendant polecił wszcząć postępowanie, które ma wyjaśnić, czy "policjanci postąpili właściwie". Policjanci, którzy feralnej nocy byli na miejscu wypadku, zostaną przesłuchani. Wyjaśnienia ma składać także ekipa pogotowia ratunkowego.